Osinko - a co się stało??? (z góry przepraszam jeśli już pisałaś a ja nie doczytałam
)
z poprzednim postem wypaliłam spontanicznie - a potem czytam, że takie tematy się porobiły ...
co do realcji z facetami - chyba przez to że mamy takie jazdy z rodzicami męża to my sami między sobą już nie wywołujemy nerwowych sytuacji i cenimy sobie spokój, moja małżowinka przeszła przyspieszony proces dojrzewania - rodzice z nim ostro pojechali wyrzucając go ze swojego życia + pojawił się synek + zaczęliśmy budowę ... no i jakoś dobrze poczuł się z tą samodzielnością ( co mnie do dziś szokuje, bo przed dzieckiem pasował do opisów Waszych mężów)
ale
oczywiście też mamy problemy w stylu, że ja mu ciągle coś każę i jestem jędza;-) - w tej kwestii poszliśmy na kompromis i wysiłek jest obustronny - staram się nie czepiać drobiazgów i je olewać, a przede wszystkim nie zrzędzić, wszystko nie musi być idealnie zrobione, jak widzę że jest zmęczony to ja zajmuję się Maksem, na tenisa chodzi wcześnie rano albo późno wieczorem, niestety w stosunku do Maksa to mi się zdarza raż na miesiąc stracić cierpliwość - wtedy on to widzi i bez słowa zajmuje się Maksem, żebym mogła ochłonąć, no i przede wszystkim staramy się spędzać wieczory rzeczywiście razem albo razem wychodzić, rozmawiając o pierdołach, a nie o tym co trzeba zrobić i co nie jest zrobione i kto ma to robić, ja ze swojej strony naprawdę staram się uwzględniać jego potrzeby jak widzę, powoli zmierza do granicy wytrzymałości, zmęczenia lub braku tenisa - to daję mu odpocząć , przespać się, wyganiam na kort i wszystko gra - on stara się robić to samo, chociaż cudów nie ma on raczej nie zgaduje moich oczekiwań i muszę mu wyraźnie zakomunikować, tyl że nie tonem pretensji, a raczej prośby czy pożalenia się, że czuję się zmęczona itd.
... ale się rozpisałam
a chodziło mi poprostu o to, że mój mąż jest dla mnie tak samo, choć inaczej ważny jak synek i daję mu to odczuć
AniuM - ale po słowach o beznadziejności Oli to chyba słusznie zastanawiasz się nad sensem wszystkiego - jeśli to nie było w złości to jest to problem -- przykromi bardzo i trzymam za Was kciuki