reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

jak odejść i jak to rozwiązac.

Moim zdaniem powinnaś odejść . Wiem co mówię bo sama mam piekło w domu od dwóch lat , a jestem 2 lata po ślubie ehh... niestety mąż teraz myśli że jestem jego własnością , przeszłam przez niego jedna operację mam kilkumiesięczne dziecko teraz nerwy znów o sobie dają znać , a on wmawia codziennie że jestem psychicznie chora , poniża i wyzywa bo np za późno jest obiad . Chciałabym odejść bardzo ale gdzie.... Rodzice mi nie pomogą wcale każą mi być z nim bo może za 20 lat się zmieni.... Chciałabym tak jak Ty wiedzieć że gdzieś jest ktoś kto mnie kocha , ochroni , dla kogo mogłabym żyć . Odejdź choć wiem jakie to trudne , ja jestem z nim tylko ze względu na rodziców i czekam chyba tylko na cud , na miłość która pomoże mi przetrwać tą gehennę ....
 
reklama
Kathrinko, przecież rodzice powinni kochać swoje dziecko i chcieć jego dobra, a nie tego, żeby tkwiło w jakimś chorym związku - w imię czego? żeby sąsiedzi nie gadali, żeby było "po bożemu"? nie rozumiem...! Dla rodziców chcesz sobie zmarnować życie? Pomyśl lepiej o swoim dziecku, żyj dla niego a nie dla rodziców, żyj dla SIEBIE!
Jeżeli nie rodzice, to na pewno ktoś inny z Twojego otoczenia Ci pomoże. Dasz radę. Nie marnuj życia, bo masz tylko jedno, pamiętaj :tak:
 
Może kiedyś się uda , jak narazie nie mogę nic zrobić , bo nie mam gdzie pójść choć wiem że kiedyś to nastąpi.Wczoraj dowiedziałam się że mam raka piersi i cała nadzieja gdzieś uciekła...
 
Kathrinko, bardzo współczuję Ci choroby, ale mam nadzieję, że szybko podjęte leczenie okaże się w pełni skuteczne, czego Ci z całego serca życzę!! Pomyśl o tym, że masz dzieciaczka, którym musisz się zaopiekować, że masz siebie i walcz z całych sił o zdrowie.
Moja Mama zmarła na raka i rozpaczliwie szukając dla niej ratunku swego czasu sporo czytałam o psychice osób chorych na nowotwory. Nie wiem, czy jest to prawdą czy nie, ale w czasie lektury dowiedziałam się, że na nowotwory chorują często osoby, które w swoim życiu czują się jak w klatce, nie są szczęśliwe, nie cieszą się pełnią psychicznej swobody. Wynika z tego, że to jak żyjemy - nie tylko to, co jemy, jakie mamy predyspozycje genetyczne - może zwiększać lub zmniejszać prawdopodobieństwo zachorowania. Moja Mama właśnie żyła "dla innych" - mogę powiedzieć, że np. była wręcz niewolnicą swoich rodziców (przez których w dużej mierze rozpadło się jej małżeństwo z moim ojcem); po pracy nie przychodziła do domu, lecz szła do swoich rodziców, których musiała obsłużyć - posprzątać, ugotować (a nie byli to wówczas ludzie starzy i niedołężni!) i po raz n-ty wysłuchiwać i rozwiązywać ich problemy.
Kathrinko, żyj pełnią życia, nie marnuj go!!
 
Pamiętacie mnie?... pisałam o swoim problemie, że chcę odejść od męża, że jest ktoś inny i planujemy wspólne życie, tylko nie wiem jak odejść....
od tamtej pory duzo sie wydarzyło,
tak po krótce,
mąż mnie przyłapał z moim X, chciałam się wynieść z domu, dzieci stały się kartą przetargową dla niego, po całej awanturze powiedział, że dzieci mi nie odda... nie wiem czy to byl szok, nieracjonalne jego myślenie...
otóż po fakcie, gdy mnie przyłapał zostałam na noc u koleżanki na drugi dzień niby na spokojnie rozmawiałam z mężem, postanowił mi wybaczyć i chciał żebym wróciła do domu...byłam w totalnym szoku z myślą, iż nie będę mogla mieć dzieci przy sobie ...wrociłam, wiem że to był błąd ...
od ponad miesiąca mieszkamy razem i niby próbujemy to poukładać... to jest jeden wielki koszmar...w głowie mam tylko X... mąż urządza mi awantury co 3-ci dzień o to, że szmata jestem i go zdradziłam, pierze mój mózg, swoją mózgownicę.... jestem już totalnie wyprana..kontoluje mnie czy nie kontaktuje się z X - sprawdza telefon, dzwoni do pracy na stacjonarny sprawdzajac czy jestem ...
pwoiedział mi że nie potrafi się z tym pogodzić, chodzi do psychologa, bierze jakieś tabletki na uspokojenie, mimo wszytko ciągłe płacze, awantury totalny koszmar...
wiecie co jest ciekawe, przy tej naszej pierwszej rozmowie (po przyłapaniu mnie) - przyznał mi się że podejrzewał mnie o zdradę, bo inaczej się zachowywałam i znalazł sobie pocieszenie w innej - niby mieli sobie poukladać, jak mu ze mną nie wyjdzie (podobno nie było między nimi seksu) nie wierzę mu tak samo jak on mi nie wierzy... dorośli ludzie spędzali z sobą godziny nocne trzymając się za rączki - gdy mój mąż w domu seksu nie miał???
co mam robić??? tak dalej nie da się żyć, chyba nigdy nie bylam w takim dołku psychicznym.. strasznie reaguję na każde jego słowo, zachowanie... wiem jedno dla dzieci jestem gotowa dużo znieść, ale na litość boską czy mogę żyć w ten sposób - czy mogę poszukać usprawiedliwienia?? yego co chce zrobić, że chcę żyć szczęśliwie z kimś innym? co w tym takiego złego?
cały czas liczę na to, że on sam zrozumie i pozwoli mi odejść, tyle, że kiedy? jak dlugo mam znosić pranie mi mozgu - chyba już łez mi brakuje, w pracy zawalam, bo żyję w stresie...
a co z dziećmi mimo, że staramy się nie kłócić przy nich i tak wyczuwają, że dzieje się coś zlego...
poradźcie coś ... gdzie popełniłam błąd? chyba niepotrzebnie wróciłam do domu po tej wpadce...ale dzieci!:-(
 
takajedna po co otwiersza kolejny wątek na ten sam temat i do tego piszesz w obydwu te same posty:confused::confused:
Nie zaśmiecaj forum:dry:

Sama jesteś sobie winna.
A czego się spodziewałaś:confused:
Że Twój mąż po przyłapaniu Cię na zdradzie pogłaszcze Cię po głowie i przytuli:confused:
Myślisz, że od tak można odzyskać czyjeś zaufanie:confused:

Skoro miałaś odwagę zdradzać to miej odwagę odejść.
Z tego co wiem zdrada nie jest powodem do tego, żeby odebrać Ci dzieci.....jedynie orzeczeniem Twoje winy za rozpad związku.
No chyba, że Twój mąż jest w stanie udowodnić Ci, że zaniedbywałaś dzieci i nie jesteś dobrą matką......ale jak jest wiecie tylko Wy dwoje.

Jeżeli chcesz zaszczędzić takiego piekła swoim dzieciom to zabierz je z tamtąd i się wyprowadź.
 
Ostatnia edycja:
Popieram w pełni moją poprzedniczkę..Chyba jesteś dorosła i wiedziałaś jakie są konsekwencje zdrady .Jak się raz powiedziało tak to trzeba być konsekwentnym..Nie wiem po co wracałaś będąc pewną.że chcesz być szczęśliwą.Dzieci nie są kartą przetargową .to nie zabawka którą można przekładać.Dorośłe osoby tworzą sobie piekło a cierpią bezbronne dzieci.:-(
 
reklama
Każdy ma prawo do szczęścia. Nie każde malżenstwa ukladaja się jak idylla. Stalo się jak stalo i nic tego nie zmieni. Chcesz być z X ok. Piszesz że dla dobra dzieci wrócilaś do domu hmmm wątpie żeby twoje dzieci chciały ogladać to co sie tam dzieje nawet jeśli nie widzą to na pewno czują. Wiem cos o tym. Chciałabyś wychowywać się w takiej atmosferze? A jak długo tak chcesz żyć? tak jak dlugo wytrzymasz???? tego sie nie da rozwiązać tu trzeba zadecydować
 
Ostatnia edycja:
Do góry