Pamiętacie mnie?... pisałam o swoim problemie, że chcę odejść od męża, że jest ktoś inny i planujemy wspólne życie, tylko nie wiem jak odejść....
od tamtej pory duzo sie wydarzyło,
tak po krótce,
mąż mnie przyłapał z moim X, chciałam się wynieść z domu, dzieci stały się kartą przetargową dla niego, po całej awanturze powiedział, że dzieci mi nie odda... nie wiem czy to byl szok, nieracjonalne jego myślenie...
otóż po fakcie, gdy mnie przyłapał zostałam na noc u koleżanki na drugi dzień niby na spokojnie rozmawiałam z mężem, postanowił mi wybaczyć i chciał żebym wróciła do domu...byłam w totalnym szoku z myślą, iż nie będę mogla mieć dzieci przy sobie ...wrociłam, wiem że to był błąd ...
od ponad miesiąca mieszkamy razem i niby próbujemy to poukładać... to jest jeden wielki koszmar...w głowie mam tylko X... mąż urządza mi awantury co 3-ci dzień o to, że szmata jestem i go zdradziłam, pierze mój mózg, swoją mózgownicę.... jestem już totalnie wyprana..kontoluje mnie czy nie kontaktuje się z X - sprawdza telefon, dzwoni do pracy na stacjonarny sprawdzajac czy jestem ...
pwoiedział mi że nie potrafi się z tym pogodzić, chodzi do psychologa, bierze jakieś tabletki na uspokojenie, mimo wszytko ciągłe płacze, awantury totalny koszmar...
wiecie co jest ciekawe, przy tej naszej pierwszej rozmowie (po przyłapaniu mnie) - przyznał mi się że podejrzewał mnie o zdradę, bo inaczej się zachowywałam i znalazł sobie pocieszenie w innej - niby mieli sobie poukladać, jak mu ze mną nie wyjdzie (podobno nie było między nimi seksu) nie wierzę mu tak samo jak on mi nie wierzy... dorośli ludzie spędzali z sobą godziny nocne trzymając się za rączki - gdy mój mąż w domu seksu nie miał???
co mam robić??? tak dalej nie da się żyć, chyba nigdy nie bylam w takim dołku psychicznym.. strasznie reaguję na każde jego słowo, zachowanie... wiem jedno dla dzieci jestem gotowa dużo znieść, ale na litość boską czy mogę żyć w ten sposób - czy mogę poszukać usprawiedliwienia?? yego co chce zrobić, że chcę żyć szczęśliwie z kimś innym? co w tym takiego złego?
cały czas liczę na to, że on sam zrozumie i pozwoli mi odejść, tyle, że kiedy? jak dlugo mam znosić pranie mi mozgu - chyba już łez mi brakuje, w pracy zawalam, bo żyję w stresie...
a co z dziećmi mimo, że staramy się nie kłócić przy nich i tak wyczuwają, że dzieje się coś zlego...
poradźcie coś ... gdzie popełniłam błąd? chyba niepotrzebnie wróciłam do domu po tej wpadce...ale dzieci!:-(