reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Internat dla niepełnosprawnego dziecka?

Dołączył(a)
23 Maj 2018
Postów
8
Witam wszystkich.
Chciałabym się Was poradzić, bo sama nie wiem już co zrobić.
Mam niepełnosprawnego syna (niepeł. intelektualna w st. lekkim) chodzi do szkoły specjalnej w ośrodku szkolno-wychowawczym, jest w IV klasie SP.
Chociaż syn chodzi tam na dużo zajęć, to mam z nim dość duży problem. Jeżeli chodzi o naukę, koordynację i tego typu rozwojowe rzeczy to wspaniale dogania zdrowych rówieśników, rozwija się coraz lepiej. Niesty mamy ogromny problem z nauczeniem go samodzielności. Nie jest typowym "maminsynkiem", bez problemu znosi rozłąkę. Jedynie chce aby wyreczać go we wszystkim. Nie uczesze sam włosów, nie naleje sobie soku, nie pościeli łóżka, nie chce się sam ubierać (o ile butów czy skarpetek rzeczywiście nie da rady założyć przez problemy z nogami, o tyle bluzkę bez problemu mógłby ubrać) itp. Jest cała masa prostych czynności, które powinien sam wykonywać i potrafi, ale po prostu nie chce. Ja go w domu za bardzo nie wyręczałam, ale jednak często byliśmy w szpitalach (na nogi) i wtedy cały czas ktoś koło niego "skakał" i trochę się do tego przyzwyczaił. Myślę, że to też przez moją mamę, która zajmuje się nim po szkole zanim ja i mąż wrócimy z pracy. Ona mu wszystko dawała pod nos, ale jednak to my wychowywujemy syna przede wszystkim. Moja mama obiecała już dawno go nie wręczać, a syn nadal nie chce nic robić sam. Jest mądrym chłopcem, wiem że potrafi to zrobić, nie raz przyparty "do muru" pokazał że umie. Jak był sam na wyjeździe z ośrodka i musiał się oporządzić na miarę możliwości to jakoś potrafił. A jak ja jestem to zaraz "mama zrób". Pracuję z nim bardzo dużo, w szkole i na zajęciach też uczy się różnych rzeczy. Na samodzielność jest jednak wyjątkowo odporny. A że jest niepełnosprawny to jest to dla niego bardzo ważne, aby pracować nad samodzielnością.
Rozmawiałam już wiele razy z paniami z naszego ośrodka, ostatnio zaproponowały żeby od przyszłego roku syn spróbował zamieszkać w internacie. Wszystkie dzieci z poza gminy mogą w nim przebywać za darmo od poniedziałku do piątku. Stwierdziły, że wiele dzieci które nie mógły nauczyć się samodzielności właśnie dawały radę w internacie i uczyły się podstawowych rzeczy dużo szybciej niż w domu.
Bardzo mi zależy na jego samodzielności, jednak boję się, że taka rozłąka źle na niego wpłynie. Niby można zrezygnować później, ale ja bym się bała, że syn poczuje się jakoś odrzucony :( Wracałby na soboty i niedziele, ale wydaje mi się to za mało. Rozmawiałam już z mamami dzieci "internatowych" i bardzo sobie chwaliły. Mówiły, że wtedy dzieciaki mają jeszcze więcej zajęć i terapii oraz że w towarzystwie innych dzieci "ścigają się" ze zdobywaniem nowych umiejętności. Podobno nawet dzieci znacznie upośledzone sobie tam dobrze radzą, a nawet są i takie sporo młodsze od mojego syna. Ja się jednak strasznie boję go zostawić na prawie cały tydzień samego. Znowu mąż mi mówi, że niepotrzebnie wymyślam i najwyższy czas aby młody zaczął się uczyć radzić sobie beze mnie :(
A Wy co o tym myślicie? Czy takie rozwiązanie pomogłoby mojemu synowi? Czy jednak może raczej zaszkodzić?
 
reklama
Witam wszystkich.
Chciałabym się Was poradzić, bo sama nie wiem już co zrobić.
Mam niepełnosprawnego syna (niepeł. intelektualna w st. lekkim) chodzi do szkoły specjalnej w ośrodku szkolno-wychowawczym, jest w IV klasie SP.
Chociaż syn chodzi tam na dużo zajęć, to mam z nim dość duży problem. Jeżeli chodzi o naukę, koordynację i tego typu rozwojowe rzeczy to wspaniale dogania zdrowych rówieśników, rozwija się coraz lepiej. Niesty mamy ogromny problem z nauczeniem go samodzielności. Nie jest typowym "maminsynkiem", bez problemu znosi rozłąkę. Jedynie chce aby wyreczać go we wszystkim. Nie uczesze sam włosów, nie naleje sobie soku, nie pościeli łóżka, nie chce się sam ubierać (o ile butów czy skarpetek rzeczywiście nie da rady założyć przez problemy z nogami, o tyle bluzkę bez problemu mógłby ubrać) itp. Jest cała masa prostych czynności, które powinien sam wykonywać i potrafi, ale po prostu nie chce. Ja go w domu za bardzo nie wyręczałam, ale jednak często byliśmy w szpitalach (na nogi) i wtedy cały czas ktoś koło niego "skakał" i trochę się do tego przyzwyczaił. Myślę, że to też przez moją mamę, która zajmuje się nim po szkole zanim ja i mąż wrócimy z pracy. Ona mu wszystko dawała pod nos, ale jednak to my wychowywujemy syna przede wszystkim. Moja mama obiecała już dawno go nie wręczać, a syn nadal nie chce nic robić sam. Jest mądrym chłopcem, wiem że potrafi to zrobić, nie raz przyparty "do muru" pokazał że umie. Jak był sam na wyjeździe z ośrodka i musiał się oporządzić na miarę możliwości to jakoś potrafił. A jak ja jestem to zaraz "mama zrób". Pracuję z nim bardzo dużo, w szkole i na zajęciach też uczy się różnych rzeczy. Na samodzielność jest jednak wyjątkowo odporny. A że jest niepełnosprawny to jest to dla niego bardzo ważne, aby pracować nad samodzielnością.
Rozmawiałam już wiele razy z paniami z naszego ośrodka, ostatnio zaproponowały żeby od przyszłego roku syn spróbował zamieszkać w internacie. Wszystkie dzieci z poza gminy mogą w nim przebywać za darmo od poniedziałku do piątku. Stwierdziły, że wiele dzieci które nie mógły nauczyć się samodzielności właśnie dawały radę w internacie i uczyły się podstawowych rzeczy dużo szybciej niż w domu.
Bardzo mi zależy na jego samodzielności, jednak boję się, że taka rozłąka źle na niego wpłynie. Niby można zrezygnować później, ale ja bym się bała, że syn poczuje się jakoś odrzucony :( Wracałby na soboty i niedziele, ale wydaje mi się to za mało. Rozmawiałam już z mamami dzieci "internatowych" i bardzo sobie chwaliły. Mówiły, że wtedy dzieciaki mają jeszcze więcej zajęć i terapii oraz że w towarzystwie innych dzieci "ścigają się" ze zdobywaniem nowych umiejętności. Podobno nawet dzieci znacznie upośledzone sobie tam dobrze radzą, a nawet są i takie sporo młodsze od mojego syna. Ja się jednak strasznie boję go zostawić na prawie cały tydzień samego. Znowu mąż mi mówi, że niepotrzebnie wymyślam i najwyższy czas aby młody zaczął się uczyć radzić sobie beze mnie :(
A Wy co o tym myślicie? Czy takie rozwiązanie pomogłoby mojemu synowi? Czy jednak może raczej zaszkodzić?
Czułabym to samo co ty. Że będzie mu smutno. Że może poczuć się odrzucony... Kurczę wyobraziłam sobie mojego bo też myślałam o internacie choć nie o samodzielność akurat u Nas chodzi ale ja bym sobie z tym psychicznie nie poradziła.... Sama chyba znasz najlepiej swojego syna i siebie... więc będziesz wiedziała jaką podjąć decyzję ja bym nie posłała chyba
 
Czułabym to samo co ty. Że będzie mu smutno. Że może poczuć się odrzucony... Kurczę wyobraziłam sobie mojego bo też myślałam o internacie choć nie o samodzielność akurat u Nas chodzi ale ja bym sobie z tym psychicznie nie poradziła.... Sama chyba znasz najlepiej swojego syna i siebie... więc będziesz wiedziała jaką podjąć decyzję ja bym nie posłała chyba

A mogłabyś napisać dlaczego myślałaś o internacie dla swojego dziecka? Albo chociaż w jakim jest wieku, czy ma jakieś problemy z powodu których byś się za bardzo bała.
Ja się boję ze względu na to, że mój syn jest dopiero w 4 klasie, za rok będzie w 5. Jakby miał przynajmniej te 15 to nie zastanawiałabym się ani chwili (no dobrze, trochę przesadzam, ale byłoby łatwiej mi podjąć taką decyzję) niż kiedy ma lat 10. Co prawda są tam dzieci od 8 lat, ale dla mnie to bardzo wcześnie :( Ja i cała moja rodzina byliśmy dziećmi "internatowymi", tylko my nie mieliśmy niepełnosprawności intelektualnej, a przede wszystkim byliśmy dużo starsi. Ja poszłam do internatu jak szłam do liceum, mój brat i rodzice wcześniej tak samo. A tu mam 10 - latka i taki dylemat. Ogólnie wiem, że internat to nic złego, wręcz przeciwnie, zwłaszcza kiedy jest to taki wyspecjalizowany ośrodek.
Chyba muszę jakoś dojrzeć do tej decyzji, może do września mi się uda. Niby nie muszę go już od przyszłego roku tam wysyłać, ale kształtowanie samodzielności, zwłaszcza u dziecka niepełnosprawnego, powinno być wdrażane najszybciej jak się da zgodnie z jego rozwojem. Nie chcę mu tego opóźniać.
 
10 lat skończył w kwietniu ale jest w klasie drugiej. Chodziło mi żeby nauczył się funkcjonowania poza domem. Tego że jak się jest brudnym trzeba się umyć. Kiedy wkładamy czapkę kiedy nie itp. My póki co mamy diagnozę jak u Was ale u Nas będzie to jednak II stopień UU. Ja bym nie była w stanie go zostawić nie wiem co będzie za rok dwa pięć ale teraz nie. On może by tego nie odczuł ale ja mam odmienne wrażenie i mnie byłoby ciężko. Szczególnie że drugi syn w domu z nami a we wrześniu trzeci. Walczę o to by syn nie czuł się inny gorszy i wydaje mi się że internat by tylko zaszkodził. Ale może ja nadwrażliwa jestem.
 
Z drugiej strony patrzac - co by bylo, gdyby wszyscy rodzice , takze tych "sprawnych" dzieci, przy jakichs klopotach wychowawczych, oddawali dzieci do internatu, w rece "wyspecjalizowanych wychowawcow" ?
Z prawie kazdym dzieckiem sa jakies problemy, czesto nie mozemy wyegzekwowac swoich wymagan od nich. Moja corka (7,5) np sprzata swoj pokoj "zrywami" - ma dni, ze spontanicznie, "sama z siebie" pieknie wszystko poodklada na miejsce, a sa dni, ze pokoj wyglada, jakby przeszlo przez niego tornado i zadne zachety i napominania nie pomagaja w namowieniu jej, by posprzatala tak, by czlowiek sie nie "zabijal" o rozrzucone na podlodze zabawki i ubrania. I jakos nie rozwazam oddania jej do internatu, by tam nauczyla sie dbania o porzadek wokol siebie .
Piszesz, ze syn, gdy chce , potrafi byc samodzielny , wiec to nie w umiejetnosciach problem, a Waszej konsekwencji. Internat tego "cudownie " nie zmieni, podejrzewam, ze w weekendy, gdy wracalby do domu, nadal zadalby bycia obslugiwanym ;) .
Szczerze mowiac, to ja bym jeszcze poczekala z tym internatem - 10 lat to jeszcze male dziecko. Jesli nie ma szczegolnych wskazan , by byl umieszczony w instytucji, to nie widze przyczyny, by mu to robic.
Zdaje sobie sprawe, ze kierujecie sie w swoich rozwazaniach dobrem dziecka i jego funkcjonowaniem w przyszlosci, nie swoja wygoda, ale dla dziecka zawsze najlepszy jest dom i kochajaca rodzina - zadni wychowawcy tego nie sa w stanie zastapic.
Na internat zawsze jest czas , a poki co moze sprobuj porozmawiac z wychowawcami, specjalistami - moze podpowiedza pare "sztuczek" , jakie stosowac, by syn chcial byc samodzielny takze i w domu. I zastanowic sie, DLACZEGO odmawia samodzielnosci w domu . To, ze szpital i babcia go wyreczali, to nie jest jedyny powod , moze jest jakies "drugie dno" ? Moze syn chce przez to cos uzyskac ? Zastanow sie, o co JEMU chodzi ?
 
Do góry