Przepraszam za obszerność tego postu, ale nie potrafię tego krócej napisać:-(
Mąż dostał w formie darowizny dom z ziemią, bo ona chciała dostać 100% świadczenia emerytalno-rentowe. To było w kwietniu 2010, a w sierpniu wieliśmy ślub, więc stwierdziliśmy, że ok będziemy mieszkać tam, bo rodzeństwo męża już poukładało sobie życie, matka została sama. Teściowa była co prawda konfliktowa, kłócili się z moim mężem, bo on wogóle nie liczył się z jej zdaniem, bo ona poprostu do rządzenia to się nie nadaje, a próbuje rządzić, co prawda z innymi też się kłóciła, ale nie była bardzo szkodliwa, więc postanowiliśmy, że zrobimy nadbudowę, bo ten domek był jednopiętrowy, a ja nie chciałam mieć wspólnej kuchni z teściową, bo ona porostu próbowała swoje 3grosze zawsze wrzucić. Po ślubie mąż przyszedł do mojego domu rodzinnego, bo tam byśmy itak nie mieli gdzie mieszkać podczas budowy, a już przed ślubem wiedzieliśmy, że będziemy coś robić z tym domem. Teściowa jak się dowiedziała, że będziemy tam mieszkać to się ucieszyła, więc w maju 2011 gdy dostaliśmy pozwolenie rozebraliśmy stare szczyty, zrobiliśmy strop, bo była polepa, postawiliśmy górę przykryliśmy i wyszykowaliśmy mieszkania te dla teściowej (w ciągu pół roku to zrobiliśmy). Ale gdy teściowa się dowiedziała, że nie zamieszkamy tam zimą to zaczęło jej trochę odwalać. To wydarzyło się już jak jeszcze dom nie był przykryty, bo dopytywała się czy przejdziemy na zimę, więc powiedziałam jej, że nie mamy już kasy, żeby więcej zrobić. Jej niestety się to nie spodobało, na czas tej budowy ona mieszkała w tak zwanej letniej kuchni i po tym jak dowiedziała się, że nie przyjdziemy na zimę zrobiła w tej letniej kuchni straszny bałagan, że ledwo tam ruszyć się można było i zgłosiła mojego męża do opieki społecznej, że karze jej mieszkać w takich warunkach i że znęca się nad nią. No dobra te panie z opieki kazały nam szybko wykończyć te mieszkania dla niej i tak to mieliśmy zrobić, więc na jeszcze większym sygnale wykończyliśmy to. Następnie w 2012 roku zaszłam w ciążę, więc powiedziałam, że nie będziemy tam się spieszyć z wykończeniem naszych pokoi, bo po pierwsze z dzieckiem nie będę szła w świeże tynki, a po drugie idąc z dzieckiem to muszę mieć łazienkę i kuchnię, a powiedziałam jej prosto z mostu, że z nią to kuchni nie chce mieć, więc po tym założyła mojemu mężowi niebieską kartę, że znęca się nad nią i zaczęła mówić, że odbierze mu wszystko, czyli darowiznę (a wtedy to już ze 100 tysięcy włożyliśmy tam). Od tamtego czasu, gdy mąż jeździł tam (bo ja przestałam jeździć bo w ciąży nieraz tak mnie zdenerwowała, że pół nocy nie spałam) to zawsze wzywała policję, prowokowała kłótnię i mówiła policji, że to on przyjeżdża i się awanturuje. Zaczęło wszystko jej nie pasować, zaczęła oskarżać moich rodziców, że siłą nas trzymają w swoim domu, zaczęła oczerniać też mnie, wyzywała nas od ku.. i ch… normalnie totalnie jej odbiło. W lipcu tego roku przysłała oświadczenie, że cofa darowiznę, bo dopatrzyła się rażącej niewdzięczności, powołała się na jakieś artykuły i napisała, że mój mąż ma dobrowolnie stawić się u notariusza i przepisać to spowrotem na nią, a jak nie to składa sprawę do sądu, ale wydaje mi się, że coś jej nie udało się z tą sprawą w sądzie, bo jeszcze nic nie dostaliśmy, a ostatnio mąż też dostał z opieki społecznej, że procedura niebieskiej karty, którą założyła jego matka jest zamknięta, bo nie widzą, żadnych przesłań, aby dalej ją prowadzić, więc teściowa nie ma też żadnych podstaw do rażącej niewdzięczności, a świadków też nie ma bo sąsiedzi widzą co się dzieje i nam współczyją. W całej tej sprawie, była z nami też siostra męża, która mieszka naprzeciwko tego domu co robiliśmy nadbudowę, wspierała nas i odbiło się to teraz na niej, co prawda teściowa była pokłócona też z nią już, bo też się w jakiejś sprawie nie zgodziły i moja "wspaniała" teściowa, złożyła wniosek o ograniczenie praw rodzicielskich dla męża siostry i jej męża (Nawypisywała tam jakieś głupoty w ogóle mijające się z prawdą). I jak my mamy w ogóle wykańczać ten dom i iść tam mieszkać, a na coś innego już kasy nie mamy:-(
Mąż dostał w formie darowizny dom z ziemią, bo ona chciała dostać 100% świadczenia emerytalno-rentowe. To było w kwietniu 2010, a w sierpniu wieliśmy ślub, więc stwierdziliśmy, że ok będziemy mieszkać tam, bo rodzeństwo męża już poukładało sobie życie, matka została sama. Teściowa była co prawda konfliktowa, kłócili się z moim mężem, bo on wogóle nie liczył się z jej zdaniem, bo ona poprostu do rządzenia to się nie nadaje, a próbuje rządzić, co prawda z innymi też się kłóciła, ale nie była bardzo szkodliwa, więc postanowiliśmy, że zrobimy nadbudowę, bo ten domek był jednopiętrowy, a ja nie chciałam mieć wspólnej kuchni z teściową, bo ona porostu próbowała swoje 3grosze zawsze wrzucić. Po ślubie mąż przyszedł do mojego domu rodzinnego, bo tam byśmy itak nie mieli gdzie mieszkać podczas budowy, a już przed ślubem wiedzieliśmy, że będziemy coś robić z tym domem. Teściowa jak się dowiedziała, że będziemy tam mieszkać to się ucieszyła, więc w maju 2011 gdy dostaliśmy pozwolenie rozebraliśmy stare szczyty, zrobiliśmy strop, bo była polepa, postawiliśmy górę przykryliśmy i wyszykowaliśmy mieszkania te dla teściowej (w ciągu pół roku to zrobiliśmy). Ale gdy teściowa się dowiedziała, że nie zamieszkamy tam zimą to zaczęło jej trochę odwalać. To wydarzyło się już jak jeszcze dom nie był przykryty, bo dopytywała się czy przejdziemy na zimę, więc powiedziałam jej, że nie mamy już kasy, żeby więcej zrobić. Jej niestety się to nie spodobało, na czas tej budowy ona mieszkała w tak zwanej letniej kuchni i po tym jak dowiedziała się, że nie przyjdziemy na zimę zrobiła w tej letniej kuchni straszny bałagan, że ledwo tam ruszyć się można było i zgłosiła mojego męża do opieki społecznej, że karze jej mieszkać w takich warunkach i że znęca się nad nią. No dobra te panie z opieki kazały nam szybko wykończyć te mieszkania dla niej i tak to mieliśmy zrobić, więc na jeszcze większym sygnale wykończyliśmy to. Następnie w 2012 roku zaszłam w ciążę, więc powiedziałam, że nie będziemy tam się spieszyć z wykończeniem naszych pokoi, bo po pierwsze z dzieckiem nie będę szła w świeże tynki, a po drugie idąc z dzieckiem to muszę mieć łazienkę i kuchnię, a powiedziałam jej prosto z mostu, że z nią to kuchni nie chce mieć, więc po tym założyła mojemu mężowi niebieską kartę, że znęca się nad nią i zaczęła mówić, że odbierze mu wszystko, czyli darowiznę (a wtedy to już ze 100 tysięcy włożyliśmy tam). Od tamtego czasu, gdy mąż jeździł tam (bo ja przestałam jeździć bo w ciąży nieraz tak mnie zdenerwowała, że pół nocy nie spałam) to zawsze wzywała policję, prowokowała kłótnię i mówiła policji, że to on przyjeżdża i się awanturuje. Zaczęło wszystko jej nie pasować, zaczęła oskarżać moich rodziców, że siłą nas trzymają w swoim domu, zaczęła oczerniać też mnie, wyzywała nas od ku.. i ch… normalnie totalnie jej odbiło. W lipcu tego roku przysłała oświadczenie, że cofa darowiznę, bo dopatrzyła się rażącej niewdzięczności, powołała się na jakieś artykuły i napisała, że mój mąż ma dobrowolnie stawić się u notariusza i przepisać to spowrotem na nią, a jak nie to składa sprawę do sądu, ale wydaje mi się, że coś jej nie udało się z tą sprawą w sądzie, bo jeszcze nic nie dostaliśmy, a ostatnio mąż też dostał z opieki społecznej, że procedura niebieskiej karty, którą założyła jego matka jest zamknięta, bo nie widzą, żadnych przesłań, aby dalej ją prowadzić, więc teściowa nie ma też żadnych podstaw do rażącej niewdzięczności, a świadków też nie ma bo sąsiedzi widzą co się dzieje i nam współczyją. W całej tej sprawie, była z nami też siostra męża, która mieszka naprzeciwko tego domu co robiliśmy nadbudowę, wspierała nas i odbiło się to teraz na niej, co prawda teściowa była pokłócona też z nią już, bo też się w jakiejś sprawie nie zgodziły i moja "wspaniała" teściowa, złożyła wniosek o ograniczenie praw rodzicielskich dla męża siostry i jej męża (Nawypisywała tam jakieś głupoty w ogóle mijające się z prawdą). I jak my mamy w ogóle wykańczać ten dom i iść tam mieszkać, a na coś innego już kasy nie mamy:-(
Ostatnia edycja: