U mnie też dzisiaj kryzys, od 6 rano. Zadzwonił budzik na mierzenie temperatury i pierwsza myśl po przebudzeniu była "po co to wszystko". I okazało się, że moja temperatura poszła w dół tak, jak mój nastrój.
Cały wczorajszy stres ze mnie schodzi. Popłakałam sobie trochę w łóżku jak mąż był w wannie, później powylam pod prysznicem, ale chyba woda nie zamaskowała tego szlochu, bo mąż przyszedł i pytał co się dzieje. Walnęłam bajkę, że to hormony, bo jestem w 7dpo i progesteron jest u szczytu, estrogen mi spada, przecinają się (wtf?
) i costam. Nie rozumie żadnego z tych słów, ale chyba nie kupił
Mam dzisiaj urlop, jadę załatwiać sprawy urzędowe, zrobię jakieś zakupy, popłacze sobie na parkingach, to może się otrzasne przed powrotem do domu.
No nic. Zobaczę czy lekarka do mnie zadzwoni, zobaczę co powie, mam tylko nadzieję, że zadzwoni do mnie, a nie do niego
bo on nie wie jak źle jest, muszę mu to jakoś powiedzieć, ale nie wiem jak