Hey Laseczki ;-)
Słuchajcie mam pytanie,ale zaznaczę,że to się wiążę z moim postem pt"mając męża-jak samotna matka"...
Jak już pisałam wczoraj,wiecie jak wygląda u mnie sytuacja.
Ale:
Ja nigdzie nie wychodzę nie mam na to czasu przy trójce dzieci(no chyba,że biorę chociaż najmłodsze i to wtedy wyjdę jak reszta jest szkoła/przedszkole-to choć chwilę mam ciszy na kawę).
Do sedna:Umówiłam się z koleżanką na sobotę,że przyjadę do niej na kawe z dwójką starszych dzieci(ona ma dzieci w podobnym wieku i nasze dzieciaki się lubią).Powiedziałam mężowi o tym spotkaniu dwa tygodnie wcześniej(żeby nie było,że robię to w ostatniej chwili).Parę dni po tym jak mu powiedziałam jego siostra zaprosiła nas na urodziny(zaznaczę,że oni byli u nas ostatni raz w grudniu).I tu się zaczyna problem,bo mąż zaczyna chodzić obrażony,że ja nie chcę jechać(przypominam,że ostatnie 3 weekendy spędził sam tak jak chciał,a ja z dziećmi w domu).Zaznaczę taki delikatny fakt,że ja sama miałam urodziny miesiąc temu i nie dostałam nawet sms od jego rodziny z życzeniami.Ale to nie chodzi oto,czy ja się z nimi lubie,a nie lubimy się i to mega(może pamiętacie,posty pt"przez rodzinę męża sypie się naszę małżeństwo-tak,tak dalej pomimo upływu lat to samo)...
To chodzi oto,że wreszcie nadarzyła mi się okazja żebym wyszła gdzieś z domu(a i tak nie sama tylko z dwójką dzieci-on miał się zająć najmłodszym)i nie chcę z tego rezygnować,skoro on robi to co lubi,nie pomaga mi i wszystko ma w tyłku,a innym pomaga jak najbardziej...I jest to dla mnie taka nie ciekawa sytuacja.Dla siebie nie mam czasu cokolwiek zrobić(nawet wykąpać się mogę dopiero jak położę dzieci,bo jeśli tego nie zrobię to mąż ich nie pilnuje,by mi nie przeszkadzały w głupiej kąpieli),a z drugiej strony wiem,że będą po mnie jeździć(oczywiście nie w oczy),że nie przyjeżdżam itd...Zawsze gdy jedziemy na jakąś imprezę u niego ja siedziałam z dziećmi(jeszcze przed 3 ciążą),a on się bawił z piwem w ręce.Wiem,że to mężczyzna(ja zresztą nie piję alkoholu),ale jak parę razy poprosiłam by nie pił..No właśnie,to poprostu poprosiłam i tyle mojego...Powinnam mu ulec i zrezygnować ze swoich planów na jego rzecz?
Wszystko się we mnie buntuje jeśli chodzi o rezygnację z moich planów(gdzie uprzedzałam dwa tyg go przed).Jestem zmęczona,niewyspana,i chciałabym coś zrobić dla siebie...
Słuchajcie mam pytanie,ale zaznaczę,że to się wiążę z moim postem pt"mając męża-jak samotna matka"...
Jak już pisałam wczoraj,wiecie jak wygląda u mnie sytuacja.
Ale:
Ja nigdzie nie wychodzę nie mam na to czasu przy trójce dzieci(no chyba,że biorę chociaż najmłodsze i to wtedy wyjdę jak reszta jest szkoła/przedszkole-to choć chwilę mam ciszy na kawę).
Do sedna:Umówiłam się z koleżanką na sobotę,że przyjadę do niej na kawe z dwójką starszych dzieci(ona ma dzieci w podobnym wieku i nasze dzieciaki się lubią).Powiedziałam mężowi o tym spotkaniu dwa tygodnie wcześniej(żeby nie było,że robię to w ostatniej chwili).Parę dni po tym jak mu powiedziałam jego siostra zaprosiła nas na urodziny(zaznaczę,że oni byli u nas ostatni raz w grudniu).I tu się zaczyna problem,bo mąż zaczyna chodzić obrażony,że ja nie chcę jechać(przypominam,że ostatnie 3 weekendy spędził sam tak jak chciał,a ja z dziećmi w domu).Zaznaczę taki delikatny fakt,że ja sama miałam urodziny miesiąc temu i nie dostałam nawet sms od jego rodziny z życzeniami.Ale to nie chodzi oto,czy ja się z nimi lubie,a nie lubimy się i to mega(może pamiętacie,posty pt"przez rodzinę męża sypie się naszę małżeństwo-tak,tak dalej pomimo upływu lat to samo)...
To chodzi oto,że wreszcie nadarzyła mi się okazja żebym wyszła gdzieś z domu(a i tak nie sama tylko z dwójką dzieci-on miał się zająć najmłodszym)i nie chcę z tego rezygnować,skoro on robi to co lubi,nie pomaga mi i wszystko ma w tyłku,a innym pomaga jak najbardziej...I jest to dla mnie taka nie ciekawa sytuacja.Dla siebie nie mam czasu cokolwiek zrobić(nawet wykąpać się mogę dopiero jak położę dzieci,bo jeśli tego nie zrobię to mąż ich nie pilnuje,by mi nie przeszkadzały w głupiej kąpieli),a z drugiej strony wiem,że będą po mnie jeździć(oczywiście nie w oczy),że nie przyjeżdżam itd...Zawsze gdy jedziemy na jakąś imprezę u niego ja siedziałam z dziećmi(jeszcze przed 3 ciążą),a on się bawił z piwem w ręce.Wiem,że to mężczyzna(ja zresztą nie piję alkoholu),ale jak parę razy poprosiłam by nie pił..No właśnie,to poprostu poprosiłam i tyle mojego...Powinnam mu ulec i zrezygnować ze swoich planów na jego rzecz?
Wszystko się we mnie buntuje jeśli chodzi o rezygnację z moich planów(gdzie uprzedzałam dwa tyg go przed).Jestem zmęczona,niewyspana,i chciałabym coś zrobić dla siebie...