... ciąg dalszy poprzedniego wpisu
Po dłuższym czasie brania aciprexu (escitalopram) udało mi się zejść na 5 mg, tj. na dawkę, którą miałam z psychiatrą ustaloną jako bezpieczna do zajścia w ciążę. Po kilku miesiącach starania test pokazał 2 kreski, odstawiłam aciprex i ..... żyli długo i szczęśliwie, no cóż tak jest tylko w bajkach. U mnie zaczęły się jazdy nie z tej ziemi. Paniczny lęk o zdrowie dziecka przeslonił mi wszystkie inne rzeczy, doszło do tego, ze w ogóle nie wstawiłam z łóżka, bo nie mialam sily, calymi dniami plakalam i tworzylam w glowie projekcje co zlego morze sie stac, nie interesował mnie starszy syn. Bardzo żalowalam swojej decyzji o drugim dziecku, doszło do tego, ze idąc chodnikiem chciałam, żeby potrącił mnie samochód i żebym poroniła, bo nie mogłam już dłużej wytrzymać tego stanu. Minął pierwszy trymestr, w którym doraźnie w sytuacjach , gdy już "chodziłam po ścianach" brałam relanium.Mój stan był coraz gorszy, doszła bezsenność, przyplątala się infekcja zatok, brałam antybiotyk amotaks i cały czas plakalam, że skoro mam takie nerwicowe stany i nawet antybiotyk biorę, to dziecko na pewno będzie chore. Zaznaczę, że caly czas mialam 100% wsparcie rodziny i psychologa (1 wizyta w tygodniu).Mimo tego bylo coraz gorzej i żadne argumeny, relaksacje, rozmowy itp. nie przynosiły efektu. W końcu musiałam podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu i zdecydowałam się na powrót do leków. Od 16 tygodnia ciąży zaczęłam brać znowu aciprex i to wcale nie jakieś najniższe dawki, bo ostatecznie doszłam do 15 mg ( maksymalno to 20 mg), moja psychiatra twierdziła, ze mam zacząć od 5 mg, ale to i tak nic nie da, więc zwiększyć do 10 mg i zobaczyć jak będzie po tym. Te 10 mg okazało się za mało i zwiększyłam do 15 mg, przy których zaczęłam się dobrze czuć. Udalo mi sie osiągnąc, to co wcześniej wydawało mi się niemożliwe, przestało mnie tak wszystko przerażać i nawet zaczęłam cieszyć się ciążą. Leki zaczęłam odstawiać sukcesywnie pod koniec ciąży, także w 34 tygodniu nie brałam już nic (moja psychiatra zalecala min.4 tygodniowy okres bez lekow przed planowanym porodem). Oczywiscie po odstawieniu znowu przyszedl spadek samopoczucia, najgorzej bylo przed samym porodem, bo znowu zaczęłam "chodzić po scianach".
Cały czas w glowie miałam jedną myśl, że "to nie może skończyć się dobrze".
Poród przebiegł bez komplikacji, dzidzia urodziła się zdrowa, nawet 6 tygodni karmiłam, chociaż patrząc znowu z perspektywy czasu powinnam krocej, bo czułam się fatalnie (chyba sie juz nigdy nie naucze, ze trzeba odpuścić) no i po 6 tygodniach po porodzie wróciłam do leków. Teraz jestem szczęśliwa mama 2 wspaniałych dzieci i chociaż było cholernie ciężko, to niczego nie żałuję.
Taka moja mała autobiografia.
To forum pomagalo mi w najtrudniejszych chwilach.Obiecałam sobie, ze kiedyś to wszystko opisze, bo być może moja historia będzie dla kogoś pomocna.
Oczywiście nikogo nie namawiam do brania lekow, bo to zawsze musi być decyzja przemyślana i skonsultowana z lekarzem. Ja wiem, ze gdyby nie leki nie dałabym rady i nie cieszyła się teraz swoją córeczką. Oprócz aciprexu brałam doraźnie- niezbyt często nasennie relanium i hydroxyzyne- chociaż po hydro czułam się fatalnie, więc zostałam przy relanium.
Trzymam za Was kciuki.
P.S. Przepraszam za literówki, ale się spieszę, bo zaraz moja myszka wstaje