reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciężarówki z nerwicą

Tak bardzo Wam zazdroszcze tego "bezpiecznego" czasu. Ja sie tak strasznie zaczelam bac o jakis przedwczesny porod, mala mase urodzeniowa. Mam takie lęki z tym zwiazne... Czasem cos przeczytam przypadkiem i pozniej nie moge spac, fakt - chyba najlepiej sie zupelnie odciac. Z drugiej strony porod - kompletna abstrakcja i szalenstwo. Jak nabrac dystansu?
Miałam to samo! Lęk o dziecko, przedwczesny poród, zdrowie małej przy lekach i stresie. Wieczne myśli o tym i przerażenie...z każdym tygodniem się to zmienia. Teraz jak nie martwie się przedwczesnym porodem, to ciągle się skupiam czy się rusza. I panikuje, że za mało, za delikatnie..innym razem że za mocno, gwałtownie i może coś nie tak! Najchętniej bym pod usg się podpieła i ją ciągle obserwowała! ;) do tego lęk przed porodem...
Kochana nie czytaj nic o problemach ciężarnych, o przedwczesnych porodach. Wiem z doświadczenia, że to nie pomaga i źle działa na nasze głowy! A dystansu sama nie umiem nabrać, zawsze jest się czym martwić.. ale będzie dobrze! U każdej z nas!
 
reklama
... ciąg dalszy poprzedniego wpisu
Po dłuższym czasie brania aciprexu (escitalopram) udało mi się zejść na 5 mg, tj. na dawkę, którą miałam z psychiatrą ustaloną jako bezpieczna do zajścia w ciążę. Po kilku miesiącach starania test pokazał 2 kreski, odstawiłam aciprex i ..... żyli długo i szczęśliwie, no cóż tak jest tylko w bajkach. U mnie zaczęły się jazdy nie z tej ziemi. Paniczny lęk o zdrowie dziecka przeslonił mi wszystkie inne rzeczy, doszło do tego, ze w ogóle nie wstawiłam z łóżka, bo nie mialam sily, calymi dniami plakalam i tworzylam w glowie projekcje co zlego morze sie stac, nie interesował mnie starszy syn. Bardzo żalowalam swojej decyzji o drugim dziecku, doszło do tego, ze idąc chodnikiem chciałam, żeby potrącił mnie samochód i żebym poroniła, bo nie mogłam już dłużej wytrzymać tego stanu. Minął pierwszy trymestr, w którym doraźnie w sytuacjach , gdy już "chodziłam po ścianach" brałam relanium.Mój stan był coraz gorszy, doszła bezsenność, przyplątala się infekcja zatok, brałam antybiotyk amotaks i cały czas plakalam, że skoro mam takie nerwicowe stany i nawet antybiotyk biorę, to dziecko na pewno będzie chore. Zaznaczę, że caly czas mialam 100% wsparcie rodziny i psychologa (1 wizyta w tygodniu).Mimo tego bylo coraz gorzej i żadne argumeny, relaksacje, rozmowy itp. nie przynosiły efektu. W końcu musiałam podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu i zdecydowałam się na powrót do leków. Od 16 tygodnia ciąży zaczęłam brać znowu aciprex i to wcale nie jakieś najniższe dawki, bo ostatecznie doszłam do 15 mg ( maksymalno to 20 mg), moja psychiatra twierdziła, ze mam zacząć od 5 mg, ale to i tak nic nie da, więc zwiększyć do 10 mg i zobaczyć jak będzie po tym. Te 10 mg okazało się za mało i zwiększyłam do 15 mg, przy których zaczęłam się dobrze czuć. Udalo mi sie osiągnąc, to co wcześniej wydawało mi się niemożliwe, przestało mnie tak wszystko przerażać i nawet zaczęłam cieszyć się ciążą. Leki zaczęłam odstawiać sukcesywnie pod koniec ciąży, także w 34 tygodniu nie brałam już nic (moja psychiatra zalecala min.4 tygodniowy okres bez lekow przed planowanym porodem). Oczywiscie po odstawieniu znowu przyszedl spadek samopoczucia, najgorzej bylo przed samym porodem, bo znowu zaczęłam "chodzić po scianach".
Cały czas w glowie miałam jedną myśl, że "to nie może skończyć się dobrze".
Poród przebiegł bez komplikacji, dzidzia urodziła się zdrowa, nawet 6 tygodni karmiłam, chociaż patrząc znowu z perspektywy czasu powinnam krocej, bo czułam się fatalnie (chyba sie juz nigdy nie naucze, ze trzeba odpuścić) no i po 6 tygodniach po porodzie wróciłam do leków. Teraz jestem szczęśliwa mama 2 wspaniałych dzieci i chociaż było cholernie ciężko, to niczego nie żałuję.
Taka moja mała autobiografia.
To forum pomagalo mi w najtrudniejszych chwilach.Obiecałam sobie, ze kiedyś to wszystko opisze, bo być może moja historia będzie dla kogoś pomocna.
Oczywiście nikogo nie namawiam do brania lekow, bo to zawsze musi być decyzja przemyślana i skonsultowana z lekarzem. Ja wiem, ze gdyby nie leki nie dałabym rady i nie cieszyła się teraz swoją córeczką. Oprócz aciprexu brałam doraźnie- niezbyt często nasennie relanium i hydroxyzyne- chociaż po hydro czułam się fatalnie, więc zostałam przy relanium.
Trzymam za Was kciuki.
P.S. Przepraszam za literówki, ale się spieszę, bo zaraz moja myszka wstaje :)
Dziękuję Ci za ten wpis i Twoją historie! To na prawde dużo daje! Szczególnie będąc na początku ciąży szukałam takich wpisów żeby dodały mi otuchy! Też męczyłam się okropnie, cały 1 trym i 2 w sumie też zanim lek zaskoczył. Nie wstawałam z łóżka, chciałam umrzeć, żałowałam ciąży itd. Ale to były tylko myśli...nadal żyje, już niedługo przytulę moją córkę! I wiem, że było warto!
Podziwiam Twoją decyzje co do drugiego dziecka. Ja na tą chwilę czuję, że nie zdecyduję się żeby drugi raz przez to przechodzić.
Wszystkiego dobrego!
 
Mam dzisiaj wenę twórczą no i trochę czasu, bo córcia już śpi, więc jeszcze trochę podzielę się moimi przeżyciami.
Kilka miesięcy przede mną w ciążę zaszła moja kuzynka. Całą ciążę miała bezproblemową, ona sama też nie należy do osób, które byle czym by się przejmowały (zupelne przeciwieństwo mnie). Jak ja jej zazdrościlam tej pogody ducha, tego ze cieszy się ciąża i że jej samopoczucie jest takie normalne (nie chodzi o taką zazdrość, że jej źle życzyłam, tylko o takie ludzkie pragnienie spokoju). Dużo napłakalam z żalu, że nie potrafię tak się czuć.
Pamiętam dzień, gdy jechałam do psychiatry po leki, jeden z najgorszych w moim życiu, bo panicznie bałam się że zaszkodza dziecku, a ona w tym czasie jechała do galerii na zakupy. Boże jakie to mi się wtedy wydawało niesprawiedliwe i jaka sie czułam wyobcowana. Mialam wrażenie, ze jestem jedyną osobą na świecie, ktora sie tak czuje i ze juz nic nie bedzie mi w stanie pomóc. Kuzynka urodziła bezproblemowo, poród wymarzony -trwał 45 min. W drugiej dobie po porodzie okazało się, że mala ma poważne problemy z sercem (wcześniej żadne badanie tego nie wykazalo) i wymaga operacji. Na szczęście operacja się udała i na chwilę obecną wszystko jest ok. Opisuję to, żeby wam pokazać, że nawet zdrowe matki z bezproblemową ciążą mogą mieć kłopoty z dzidziusiami. Życie jest nieprzewidywalne i to że mamy nerwice w ciąży, wcale nie oznacza, że nasze dziecko będzie chore, czego jestem najlepszym przykładem... i to by było na tyle.
 
Dziękuję Ci za ten wpis i Twoją historie! To na prawde dużo daje! Szczególnie będąc na początku ciąży szukałam takich wpisów żeby dodały mi otuchy! Też męczyłam się okropnie, cały 1 trym i 2 w sumie też zanim lek zaskoczył. Nie wstawałam z łóżka, chciałam umrzeć, żałowałam ciąży itd. Ale to były tylko myśli...nadal żyje, już niedługo przytulę moją córkę! I wiem, że było warto!
Podziwiam Twoją decyzje co do drugiego dziecka. Ja na tą chwilę czuję, że nie zdecyduję się żeby drugi raz przez to przechodzić.
Wszystkiego dobrego!

Moim marzniem od zawsze było posiadanie 2 dzieci. Chyba dlatego, ze sama jestem jedynaczka i zawsze czulam sie samotna. Wiedzialam na co sie pisze, ale tez wiedzialam, ze jak nie sprobuje to nigdy nie bede w pelni szcześliwa. Widać warto pidążać za marzeniami.
 
Dziękuję Ci za ten wpis i Twoją historie! To na prawde dużo daje! Szczególnie będąc na początku ciąży szukałam takich wpisów żeby dodały mi otuchy! Też męczyłam się okropnie, cały 1 trym i 2 w sumie też zanim lek zaskoczył. Nie wstawałam z łóżka, chciałam umrzeć, żałowałam ciąży itd. Ale to były tylko myśli...nadal żyje, już niedługo przytulę moją córkę! I wiem, że było warto!
Podziwiam Twoją decyzje co do drugiego dziecka. Ja na tą chwilę czuję, że nie zdecyduję się żeby drugi raz przez to przechodzić.
Wszystkiego dobrego!

Wszystko będzie dobrze, jesteś już na końcówce. Dałaś radę, a wiem jak było trudno. Pewnie, że warto
Nie popełniaj tylko mojego błędu i nie ulegaj terrorowi laktacyjnemu. Jak bedziesz źle się czuła po porodzie to odstaw maluszka i bierz leki. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko, nie ma sensu się tak katować.
Powidzenia
 
Dziękuję Ci za ten wpis i Twoją historie! To na prawde dużo daje! Szczególnie będąc na początku ciąży szukałam takich wpisów żeby dodały mi otuchy! Też męczyłam się okropnie, cały 1 trym i 2 w sumie też zanim lek zaskoczył. Nie wstawałam z łóżka, chciałam umrzeć, żałowałam ciąży itd. Ale to były tylko myśli...nadal żyje, już niedługo przytulę moją córkę! I wiem, że było warto!
Podziwiam Twoją decyzje co do drugiego dziecka. Ja na tą chwilę czuję, że nie zdecyduję się żeby drugi raz przez to przechodzić.
Wszystkiego dobrego!
A miałaś nerwice przed ciąża? I jaki lek bralas?
 
I ja się melduję... nie pisałam ostatnio, mam mega ciężki okres nie wiem co się dzieje. Przepłakuję dniami, do tego mialam silny atak jak nigdy doslownie tak mnie przytrzymal ze nie bylam wstanie zadzwonic nawet do nikogo. Okropne usiluje czlowiek cos zrobic a tu totalna blokada miala ktoras z was cos takiego? myslalam ze bedzie juz po mnie, zaczelam oddychac i po chwili na sile jakims cudem zadzwonilam do babci.

Byłam tez u anestezjologa na konsultacji, ale jestem w czarnej d nie dal mi probek do testow i na dodatek skierowal do alergologa,( oczywiscie troche to juz pozno) tak wiec mozna zaplacic sobie za wizyte tak jak do niego... no i pytanie czemu akurat teraz dopiero za ta sprawe sie wzielam.
Myslalam ze mu powiem tak przed ciaza wiem gdzie czym znieczulaja, do tego zakladajac ze sie uda to juz szukam szpitala na porod. Eh szkoda mowic, dobrze ze narzeczony mnie tam trzymal, do tego siedzielismy pod sala operacyjna na lawce gdzie rozne przypadki wywozone byly tak wiec zalapalam sie na super atrakcje:( przy moich lekach terapia swietnie dzialala.

Panicznie sie boje, ze cos pojdzie nie tak ze nie bede mogla byc z synem i narzeczonym. Ze powiklania akurat mnie dotkna ze cos sie nam stanie. Ze zle sie wbije i dojdzie do problemow z sercem i krazeniem:( Ciagle nie moge sobie z tym poradzic, czuje sie napieta nie moge znalezc miejsca. Do tego mam wyrzuty sumienia ze maly sie przeze mnie stresuje w brzuchu, i teraz zamiast skupic na nim to ja rozmyslalam, i dobijam sie.Bo nie widze wyjscia, nie widze nadzieji tej iskierki...:(
Do tego jestem na antybiotyku od kilku dni, stresuje sie czy nie szkodzi jemu chociaz lekarze dwoch upewnialo ze nie, obudzilam sie w srode z koszmarnym bolem glowy ucha szyi nie moglam przekrecic... polecialam do lekarza, a on mowi ze mam zapalenie slinianki! W zyciu bym nie pomyslala, 29 lat jak zyje nie slyszalam o czyms takim. Pozniej wkrecilam sobie ze moze to nie to, do tego spac nie moglam ze stresu co bedzie po tym leku. Koszmar, wybaczcie ze tak chaotycznie byc moze napisane i nie pokolei.

jutro tez czeka nas usg kolejne juz ostatnie z tych prenatalnych tez mnie to martwi:(
 
I ja się melduję... nie pisałam ostatnio, mam mega ciężki okres nie wiem co się dzieje. Przepłakuję dniami, do tego mialam silny atak jak nigdy doslownie tak mnie przytrzymal ze nie bylam wstanie zadzwonic nawet do nikogo. Okropne usiluje czlowiek cos zrobic a tu totalna blokada miala ktoras z was cos takiego? myslalam ze bedzie juz po mnie, zaczelam oddychac i po chwili na sile jakims cudem zadzwonilam do babci.

Byłam tez u anestezjologa na konsultacji, ale jestem w czarnej d nie dal mi probek do testow i na dodatek skierowal do alergologa,( oczywiscie troche to juz pozno) tak wiec mozna zaplacic sobie za wizyte tak jak do niego... no i pytanie czemu akurat teraz dopiero za ta sprawe sie wzielam.
Myslalam ze mu powiem tak przed ciaza wiem gdzie czym znieczulaja, do tego zakladajac ze sie uda to juz szukam szpitala na porod. Eh szkoda mowic, dobrze ze narzeczony mnie tam trzymal, do tego siedzielismy pod sala operacyjna na lawce gdzie rozne przypadki wywozone byly tak wiec zalapalam sie na super atrakcje:( przy moich lekach terapia swietnie dzialala.

Panicznie sie boje, ze cos pojdzie nie tak ze nie bede mogla byc z synem i narzeczonym. Ze powiklania akurat mnie dotkna ze cos sie nam stanie. Ze zle sie wbije i dojdzie do problemow z sercem i krazeniem:( Ciagle nie moge sobie z tym poradzic, czuje sie napieta nie moge znalezc miejsca. Do tego mam wyrzuty sumienia ze maly sie przeze mnie stresuje w brzuchu, i teraz zamiast skupic na nim to ja rozmyslalam, i dobijam sie.Bo nie widze wyjscia, nie widze nadzieji tej iskierki...:(
Do tego jestem na antybiotyku od kilku dni, stresuje sie czy nie szkodzi jemu chociaz lekarze dwoch upewnialo ze nie, obudzilam sie w srode z koszmarnym bolem glowy ucha szyi nie moglam przekrecic... polecialam do lekarza, a on mowi ze mam zapalenie slinianki! W zyciu bym nie pomyslala, 29 lat jak zyje nie slyszalam o czyms takim. Pozniej wkrecilam sobie ze moze to nie to, do tego spac nie moglam ze stresu co bedzie po tym leku. Koszmar, wybaczcie ze tak chaotycznie byc moze napisane i nie pokolei.

jutro tez czeka nas usg kolejne juz ostatnie z tych prenatalnych tez mnie to martwi:(
Nie wiem czy to co opisalas na poczatku to bylo na zasadzie ataku paniki, ale ja mialam cos takiego w zeszla sobote i to bylo cos nie do opisania :( trwalo to ok. 2 godz.
Co do lękow o porod, to nawet nie wiem co Ci napisac, bo mam dokladnie takie same odczucia. Tak samo sie boje, tak mnie to przeraza ze az paralizuje. Codziennie same czarne mysli z ktorymi nie wiem jak walczyc.
O antybiotyk sie nie martw, na pewno dali Ci cos, co nie zaszkodzi Dzidzi :(
Trzymaj sie jakos... i powodzenia na prenatalnych!
 
Nie wiem czy to co opisalas na poczatku to bylo na zasadzie ataku paniki, ale ja mialam cos takiego w zeszla sobote i to bylo cos nie do opisania :( trwalo to ok. 2 godz.
Co do lękow o porod, to nawet nie wiem co Ci napisac, bo mam dokladnie takie same odczucia. Tak samo sie boje, tak mnie to przeraza ze az paralizuje. Codziennie same czarne mysli z ktorymi nie wiem jak walczyc.
O antybiotyk sie nie martw, na pewno dali Ci cos, co nie zaszkodzi Dzidzi :(
Trzymaj sie jakos... i powodzenia na prenatalnych!
Ja też panicznie boję się porodu....boję się ,że coś pójdzie nie tak...że będą komplikacje. Masakrycznie się nakręcam..
 
reklama
Eh dziewczyny nie pisalam bo podlamalam sie. Bylam wczoraj na usg i okazalo sie ze maly ma o 2 tyg za maly brzuszek niz reszte i przybral tylko 200 g przez 2 tygodnie. Jednak po podliczeniui/ zestawieniu miesci sie w normie.Przeplywy wody lozysko pepowina w normie. Cala noc nie spalam spalam co 15min sie budzilam:( a on wiercil... Spanikowana poszlam do szpitala ktg w normie, owszem lekarka potwierdzila ze jest mniejszy ten brzuszek ale wszystko tak samo ok. I skontrolowac za 2 tyg Martwie sie naczytalam niemoge znalezz miejsca ze to hipotrofia, o chorobach. Nie wyobrazam sobie znow stanac w tej sytuacji co kilka lat temu
 
Do góry