Adus - tak karmie tylko butlą mlekiem modyfikowanym :-( Mała po urodzeniu slabo ssała i nie chciała łapac piersi (ledwo otwierała usta), super polożne ze szpitala trenowały ze mną nawet w nocy. Udało się, że chwytała prawa pierś ale płytko, potem uczyłysmy ją dobrze ssac, lewą wypluwała ale wkońcu po dwóch dniach mordęgi się udało, że czasami ją też chytała. Niestety płytkie chwytanie to mało wypitego mleczka na poczatku było ok bo tym razem miałam bardzo dużo pokarmu i małej bez trudu samo leciało więc przybierała na wadze i robiła kupe za kupą. Po dwóch tygodniach niestety zaczęła spadac z wagi bo taki maluch musi cos więcej zjeśc niż to co leci bez trudu (pewnie piła tylko mleko fazy początkowej bo tu można lekko ssac potem dziecko musi się troche pomęczyc), no więc trzeba było dokarmiac, z kubeczka za chiny nie umieliśmy ją nakarmic więc kupiliśmy butlę lovi z dynamicznym smokiem bo dzięki niej dzieci ponoc nie odrzucają piersi - widac moja Zuzka jest wyjątkiem bo pierś zaczęła traktowac jako smoka (nie ssała tylko ciumkała i jak samo leciało to łaskawie przełknęła). Uznałam, że będę odciągac i dawac jej w butli w koncu prawie zawsze leciało mi do laktatora jakieś 150 ml w 30 min (ponoc jak na początek to dużo dziecko wypija max 60) noi się zaczął koszmar - mleczarnia oszalała, produkcja szła na maxa, piersi mi pękały w szwach (powiększyły się o trzy rozmiary
) więc postanowiłam troche oszukac organizm i odciagac co 6 godzin z obu piersi, zeby wstrzymać trochę produkcję co zaskutkowało takimi zastojami, ze wyłam z bolu. Z polożną próbowałyśmy namówic Zuzkę do współpracy - z prawej piersi jeszcze coś possała więc się odetkała ale lewej za nic nie chciala noi pierś spuchła mi do gigantycznych rozmiarów. Jak udało mi się po całej nocce odetkac lewą to znowu miałam zastój w prawej i mega prdukcję w lewej i tak w kółko, zeby odetkac piers dociągalam ja często a to zwiększało produkcję. W końcu pediatra i położna doradziły mi żeby się nie katowac i zakończyc laktację bo bez wspópracy ze strony dziecka samym laktatorem nie odciągne pokarmu tak żeby nie było zastojów.
Niestety flacha była gwoździem do trumny, wyłam z rozpaczy, przy Weroniczce wytrwałam 4 m-ce pomimo, że pokarmu miałam co kot napłakał i wiecznie musiałam stymulowac piersi (wtedy odciągałam z obu max 30-60 ml), teraz miałam mleczko i brak możliwości karmienia. Niestety Zuza jest na mieszance jej to nie przeszkadza a ja cierpię bo byłam taka szczęśliwa, że mam pokarm, wierzyłam, że tym razem będzie tylko cycus a tu taki zonk:-( Co noc mi się śni, że ją karmię piersią - mąż mówi żebym dała sobie spokój a ja zastanawiam się czy jednak nie spróbowac wznowic laktacji jak mała podrosła bo widzę, że teraz ładnie szeroko otwiera usta a to oznacza, że mogła by teraz poprawnie chwytac piers (jednak ta mała łepetynka pomimo zapewnień mojej gin. miała swoje ujemne strony) ale wiem, że M mnie nie wesprze bo jak napomknełam cos na ten temat to popukał się po głowie i nawet nie chciał sluchać a powrót do laktacji to trudna sprawa bo trzeba dzidzię na nowo uczyć ssać, ponownie znowic laktację czyli odciągać pokarm nawet co 2 godziny, dokarmiać tylko z kubeczka i oczywiści pracowac z mądrym doradcą laktacyjnym, który oprócz zainteresowania wynagordzeniem (min 100 za h) będzie faktycznie zaangażowany.