tak sobie przypomniałam,że i ja na tej Zaspie leżałam ponad miesiąc, na ginekologii, ale pamiętam,że były tam 3 oddziały ginekologiczne. Przed operacją i tak nic nie jadłam, więc nie zwracałam uwagi na jedzenie, za to po wszystko mi smakowało i dawali jedzenie specjalne na po operacji. Pamiętam,że trzeba było mieć własny termometr ( ja nie miałam i nie miał mi kto kupić , bo do Giżycka daleko) i również własne sztućce. Termometr pielęgniarki mi jednak dały, no i noż i widelec też mi dały te kobietki co jedzenie rozwożą, pamiętam zdziwienie jak niemal na koniec poprosiłam o łyżkę, bo zupę to dopiero na koniec zjadłam. Orynatorem takim głównym był starszy doktor z ogromną reputacją, mówili,że jemu usg niepotrzebne, bo on potrafi wszystko sam określić, więc usg było potwierdzeniem jego zaleceń. Moim lekarzem był dr Zabul. To był 1995 rok. Obok na sali była dziewczyna w ciąży - musiała leżeć na płasko kilka miesięcy, przed ciążą usunęli jej 34 mięśniaki i uratowali macicę. A ona w ciąże zaszła. Wtedy tam było dużo dobrych lekarzy, mnie tam skierował orynator szpitala msw, znajomy mego ojczyma, nie chciał mnie u siebie, bo byłam zbyt skomplikowany przypadek.