Cześć kochane...milam krótko przerwę...Przeczytałam co u was sie działo tak w wielkim skrócie, jak są nowe mamusie a nie doczytałam to witam i zapalam
[*].
wzruszyłam sie podczas czytania o rączkach na szybce....Boże nawet nie mogę sobię wyobrazić co to za ogromny BÓL :-(
z tego wszystkiego nawet nie wiem która z was to pisała, przepraszam. Ale to przez to wszystko co się wydarzyło w srodę mi i Zosi....
Po poludniu jak wrciłamz pracy, wsadzłam gołabki do piekarnika. Nagle jakieś spięcie było po piekarnik zgasł, zaczęło cos syczec. A my same w domu :-(
Do mojego sie dodzwonić nie mogłam, po chwili pokaząl sie dym, dalej syczało, no i wkocu ogień. Zosi abidulak płakała, ja prawie z nia, zaczelam to gasic, zadz po tescia i po straż pożarna- oczywiscie w tej panice zapomnilam nr ale sobie przypomnialam.
W koncu do mojego sie dodzwonilam i kazlam mu szybklo do domu przyjechać.
Pełno dymu, ogień buchał.
Jak juz strąz przyjechała to wzielam zosie i wyszlysmy na dwór zeby tego dymunie wdychała.
No i kuchenke trzeba kupic nowa ta spalona, choc nowa bo 2 lata temu kupiona, zreszta wszystko nowiutkie bo 2 lata temu sie wprowadzilismyi kupilsmy nowe !!!!!!
część mebli do wymiany, blat spalony...w ciagu 7 dni ma byc ktos z ubezpieczenia nie mamy nic ruszac, przez 2 noce spalismy u tescia bo w domu smród spalenizny. EHHHHHHHH
Strażak powiedila ze to i tak dobrze sie skonczylo bo mogłam z Zosia po oopdaleniu piekarnika wystrzelic w kosmos... a mój nie miał by do czego i kogo wracać :-
-(
boże....tak się bałam i ciagle mam przed oczyma przerażona minę zosiulki....