Babeczki moje kochane!
Czytam wasze posty i cieszę się waszym szczęściem i smucę się waszym smutkiem.
Mam cały czas nadzieję, że wszystko się u was wszystkich pomyślnie poukłada!
Oczywiście pomyślnie nie oznacza, że na początku wydaje nam się to dobre.
Przytoczę przykład.
Ja 12 lat temu podjęłam decyzję o rozwodzie z moim mężem. Zdradzał mnie, bił, krzyczał. Moje życie było jednym pasmem łez i nieszczęść, ale kochałam tego drania do szaleństwa
Kiedy schudłam do 43 kilogramów i zaczęłam wyżywać się na własnym dziecku stwierdziłam, że muszę odkochać się na siłę, bo żal mi dziecka a poza tym zdechnę z głodu, bo nie byłam w stanie nic przełknąć!
Wyprowadziłam się, cierpiałam strasznie, nie spałam po nocach itp. Ale uparłam się dla dobra dziecka!
Po roku rozwiodłam się!
W ciągu roku od mojej wyprowadzki do mojego rozwodu zaprzyjaźniłam się z kolegą z pracy młodszym ode mnie o 6 lat kawalerem!
Dziewczyny od tego czasu jesteśmy razem a od 2 lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem.
Dzisiaj żałuję, że nie rozwiodłam się wcześniej, chociaż wtedy świat się dla mnie zawalił!
Nie zawsze nasze zmartwienia w perspektywie czasu oznaczają dla nas koniec świata!
Wiele złych rzeczy obraca się dla nas na dobre
Mam nadzieję, że moja historia jest w stanie zapalić dla was światełko w tunelu
Pozdrawiam serdecznie