masz Kochana rację, ja wiele zrozumiałam po tych przykrych doświadczeniach, poznałam się też na ludziach, którzy otaczali mnie każdego dnia i tu niestety też nie obyło się bez rozczarowań i zawodów, ale myślę, że najważniejszą sprawą, którą zrozumiałam, jest to, że każdym dniem trzeba się cieszyć, jako czymś wyjątkowym i cudownym, mimo różnych przeszkód, na które musimy napotykać trzeba brać życie garściami.są rzeczy, na które wpływu nie mamy i trzeba wszystko przyjąć z pokorą, bo matka natura i ktoś tam w górze/niezależnie do kogo nasze oczy i ręce wznosimy/nad nami czuwa i pisze nasz los.może to dziwnie zabrzmi, ale w moim przypadku, strata dziecka myślę była jakimś znakiem i próbą-moje małżeństwo było w słabej formie-nic się niby takiego nie działo, nie chodzi o zdradę, czy coś, ale były ciche dni, poważne kłótnie o głupstwa, problemy, z którymi nie umieliśmy sobie radzić RAZEM.teraz jest inaczej, jakbyśmy zaczynali od nowa, tabula rasa.bardzo nas to scaliło i zbliżyło i myślę, że już teraz będzie dobrze, ale mam dziwne wrażenie, że to co nas spotyka w życiu nigdy nie jest bez sensu.
jeśli w Waszych brzuszkach rosną sobie piękne fasolki, to jak się tylko o tym dowiecie, to koniecznie macie je ode mnie pogłaskać i powiedzieć, że teraz to już wszystko na pewno będzie dobrze,bo my przecież jeszcze zanim się pojawią to strasznie je kochamy

kurde, chyba zepsułam klimacik