Witam po weekendzie. Minęło już kilka dni od złych wydarzeń, a ja nadal czuję się otępiała. Ciągle do głowy wpadają mi nowe myśli w stylu: co by było gdybym... Wiem, że tylko się tym zadręczam, ale zupełnie nie umiem nad tym zapanować.
W weekend dużo myślałam. Starałam się unikać miejsc, gdzie byłoby dużo ludzi. Niestety tak się nie da. Był moment, gdy popłakałam się w sklepie na widok kobiety z wózkiem. Nie mogłam opanować łez. To było silniejsze.
Do tego tak jak przez całe 5tyg ciąży nie miałam żadnych jej objawów, tak w piątek przyszło ich kilka: potworny ból piersi, ból krzyża, ból głowy i lekkie ciągnięcie w podbrzuszu.
Na szczęście po odstawieniu Duphastonu krwawienie nie wróciło. Lekko brudzę na brązowo. Ale też coraz mniej.
Koniec końców doszłam do wniosków i mój partner się ze mną zgadza, że:
1. jutro dzwonię po wyniki chorób odzwierzęcych - jeśli będą ok
szaleję ze szczęścia; jeśli nie to się leczę
2. jeśli wyniki będą dobre, to czekam do końca czerwca (mam nadzieję, że okres do tego czasu dostanę) i idę do mojego gina na wizytę kontrolną. Mimo, że mówił, że mam przyjść we wrześniu, pójdę dla swojego spokoju by mnie obejrzał i dał pewność, że wszystko się wyczyściło
3. na tej wizycie też poproszę go o przypisanie duphastonu już od lipca. Oboje stwierdziliśmy, że jeśli zdrowie pozwoli, to nie chcemy jednak czekać do września ze staraniami. Nie sądzę, by i tak wyszło nam za pierwszym strzałem. Teraz udało się dopiero za 4. Myślę, że po poronieniu zejdzie nam dłużej. Wiem, że psychicznie jestem gotowa. I żeby nie rozpamiętywać tego co się stało, chcę mobilizować się do myślenia o przyszłości i o tym, by znów zajść w ciążę i tym razem ją donosić.
Mam do Was pytanie: czy krwawienie jakiego dostałam w poniedziałek mam traktować jako spóźnioną miesiączkę i od jego początku liczyć długość obecnego cyklu? Gin mówił mi, że nie wie kiedy dostanę normalny okres po poronieniu. A ja przecież muszę się do jakiejś daty odnieść by liczyć jego długość. Tym bardziej, że zawsze miałam nieregularne cykle (choć ostatnio 31-32 dni od odstawienia tabletek, więc nie jest źle)... Pytam, bo lekarz mi mówił, że jeśli długo nie będę miała okresu, to mam przyjść po tabletki na wywołanie. Problem w tym, że od 3 lipca przez miesiąc jest na urlopie, więc chyba jeśli nie dostanę w czerwcu, to pójdę do niego przed 3 lipca i poproszę o wypisanie recepty i określenie terminu kiedy mam ją zrealizować by wywołać okres jeśli ten nie przyjdzie sam...
Trzymajcie kciuki Dziewczyny, żeby jutro wyniki były dobre. Bo mi to normalnie spędza sen z powiek. Od czwartku cierpię na bezsenność...
Niedzielno-wieczorne pozdrowionka, Asia.