mnie najbardziej przeraża potworna niekompetencja lekarzy - i właśnie chciałabym od Was usłyszeć poradę :-)
po tym jak pokazały mi się 2 kreski umówiłam się w Enelmedzie z gin tak, żeby przepisał badania na początek ciąży i ew mnie zbadał - pan, który na pieczątce ma dr ginekolog-onkolog, stwierdził, że w 4 tygodniu to już coś powinno być widać na usg, przynajmniej pęcherzyk, ale, że w enelmedzie w gabinetach nie ma usg, więc on może przyjąć mnie prywatnie :-/
oczywiście jak ta głupia pojechałam do niego do prywatnego gabinetu, wchodzę, oczywiście czekam, bo przecież godzina umówiona jest dla mnie a nie dla niego i zaczeło się...
usg dopochwowe i... pan "doktor" stwierdza mięśniaka o wielkości 3,3cm, który może uniemożliwiś zagnieżdzenie się zarodka... ja łzy w oczach to koniec, nawet jak się jeszcze dobrze nie zaczęło, brak snu przez 48h wyczekiwanie na wyniki beta w poniedziałek za 2 dni!!! godzina 20 beta jest ok zgodnie ze wzrostem jaki powinien być... kolejne usg już u mojej p. dr ale dopiero po tygodniu (własnie wczoraj), więc wyobrażacie sobie strach, obawę, czasami panikę, z paniki wpadałam w złość i obrywało się i córze i mężuśkowi... byłam nie do życia, leżałam w sypialni i chciałam umrzeć, wydawało mi się, że nie udzwignę już więcej...
jak pokazałam pani dr usg i opis, którego dokonał pan "doktor" to ona od razu "on powinien to wiedzieć, że to naturalne rozpulchnienie się macicy na przyjęcie jajeczka" i nie opowiadać bajek jak nie wiedział co to jest... przestraszył cię zupełnie niepotrzebnie"
i tym sposobem stwierdziłam, że nie ma co się przejmować gadaniem jednego lekarza i zawsze ale to zawsze trzeba konsultować diagnozę z innymi lekarzami, szczegółnie z takimi, do których ma się zaufanie