reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Tu znajdziesz dzisiejszy LIVE dotyczący uwazności w relacji z dzieckiem. Jak sue przyda - zapraszam :) Do zobaczenia na Instagramie Dołącz, obejrzyj LIVE
reklama

Chrzescijańska mama

mamunia86

Fanka BB :)
Dołączył(a)
31 Maj 2017
Postów
2 235
Zakładam temat w nadziei, że są tu wierzace mamy, które ufają w to, że dar życia to nie przypadek, wpadka, wypadek przy pracy jak niektórzy określają niespodziewaną ciążę. Czy znajdę tu obecne i przyszłe mamy, które mają wiarę w to, że każde nowe życie, dziecko zostaje powołane do czegoś ważnego i trzeba je przyjąć z miłością jako Boży dar, plan stworcy nawet jeśli zostało poczęte w nie najlepszym czasie patrząc z ludzkiej perspektywy?
 
reklama
Cześć :).od wczoraj zastanawiałam się czy Ci odpisać.Zostałam wychowana w wierze chrześcijańskiej.wierzę w Boga ale nie chodzę do kościoła regularnie.pierwsza ciąża u mnie była nieplanowa.wywrocila moje życie do góry nogami.z perspektywy czasu wyszło wszystko na dobre.ruszyło mnie z punktu w którym utkwiłam.kocham córkę nad życie i niczego nie żałuję. Po jakimś czasie staraliśmy się z m. o drugie.było ciężko. 2 poronienia i 5 lat starań.postanowiłam że wciągnę w to Boga bo nie mam nic do stracenia a latka lecą.wyszukalam świętego "od kołyski" (sw.Dominik).za jego pośrednictwem prosiłam o dziecko.w drugim cyklu zaszłam w ciążę która się utrzymała.za kilka dni poród i nie mogę się doczekać aż zobacze synka:-D.nie wiem czego oczekujesz zakładając ten wątek.odebrałam to tak jakbyś potrzebowała wsparcia żeby zaakceptować ciążę w której nieplanowanie się znalazłaś.nie wiem gdzie mieszkasz.w dużych miastach w kościołach są psychologowie katoliccy.może poszukaj kogoś takiego.jeśli nie masz do takiego dostępu to nawet "swiecki" ze tak to ujme psycholog pomoże Ci się odnaleźć w nowej sytuacji bo wydajesz się bardzo zagubiona.powodzenia :)
 
My również z mężem jesteśmy wierzący, w dodatku praktykujący, nawet teraz, kiedy mieszkamy w Niemczech i no cóż, czasem czegoś nie zrozumiemy na mszy ;) Ciężko coś napisać, my z mężem bardzo chcieliśmy dziecko, jesteśmy już prawie rok po ślubie, po prostu poczuliśmy, że to nasz czas, udało nam się za pierwszym razem zajść, właśnie kończymy 12 tydzień. Wydaje mi się, tak jak zauważyła poprzedniczka, że troszeczkę jesteś zagubiona, niepewna tego, co cię czeka. Jakbyś potrzebowała, to śmiało napisz do mnie ;)
 
Cześć, dziękuję że odpisałyście. Piękne świadectwo!

Jestem, żoną, mamą, ,wierzacą, praktykującą trójki dzieci i aktualnie czekam na to czy będzie kolejny dzidziuś czy nie. Zakładając temat liczyłam na to, że znajdą się mamy, które nie boją się macierzynstwa nawet jeśli po ludzku patrząc okoliczności nie są sprzyjajace z różnej perspektywy: finase, mieszkanie, brak perspektyw, otoczenie, zdrowie czy właśnie posiadanie już dzieci np. czy sobie pradzimy, jak dam radę itp. Zawierzajac i ufajac Panu, że wie co robi dajac w tym momencie dziecko a nie innym, czy potrafimy mimo obaw powiedzieć "bądź wola Twoja ".
Kto jest moim wzorem:
Maryja to wiadomo, Beratta Molla z mezem, bardzo cenię malzenstwo Figuskich.
Należymy z mężem do wspólnoty DK.
 
Ostatnia edycja:
Urodziłam pierwszą córkę w niedzielę miłosierdzia, zmarła dwa dni później. Najpierw mówiłam, że Bóg się tak nad nią ulitował, że nie da jej poznać jaki ten świat może być okrutny. Dzisiaj patrzę na to inaczej, to było wielkie miłosierdzie względem nas, że była z nami te dwa dni, mogliśmy ją tulić itd. Dopiero wtedy otworzyły mi się oczy, jak wielu rodziców nie ma nawet takiej szansy :-(
Takie doświadczenie przeżywa się na dwa sposoby - albo się od Boga oddala, albo do Niego przychodzi. Ja byłam wierząca, praktykująca, ale tak naprawdę dopiero wtedy do Boga przylgnęłam. Czytałam kiedyś taką fajną opowiastkę: człowiek szedł przez plażę, zostawiał swoje ślady. Obok były ślady Jezusa. W pewnym bardzo trudnym momencie jednak ślady były tylko jednej pary nóg i człowiek zapytał, gdzie wtedy był Jezus. A On mu odpowiedział, że wtedy widać tylko Jego ślady, bo w tym trudnym czasie niósł człowieka na rękach.
Dużo mi to dało do myślenia, bardzo pomogło się z tego wszystkiego podźwignąć.
Szybko postanowiliśmy się starać o kolejne dziecko, jednak nie udawało nam się baaardzo długo (pierwsza córka poczęta w pierwszym cyklu starań). Przez cały ten czas chodziłam na takie fajne czuwania modlitewne. Na jednym z nich ksiądz modlił się w intencji małżeństw, które nie mogą mieć dzieci, była modlitwa za wstawiennictwem św. Dominika, na koniec rozdawał paski. Zaczęłam nosić ten pasek od tego samego wieczora. Po miesiącu ksiądz wychodzi na ołtarz, mówi że dostał bardzo radosnego maila - komuś się udało i na tym czuwaniu będziemy się modlić szczególnie w intencji tego małżeństwa. Po czuwaniu podeszłam podziękować osobiście, bo to ode mnie był ten mail. Ksiądz udzielił mi specjalnego błogosławieństwa, do tego zaprzyjaźniona osoba z grupy modlitewnej ojca Pio przywiozła mi relikwie i cała ciąża przebiegła spokojnie. Powitaliśmy cudowną zdrową dziewczynkę, na drugie imię oczywiście daliśmy jej Dominika.
Dziecko jest wielkim darem od Boga, nam niestety dane tylko córka już tam na górze i druga z nami. Dosyć poważnie się pochorowałam 3 lata temu, kiedy postanowiliśmy się starać o kolejne dziecko. Chemia niestety raczej przekreśla już na zawsze nasze starania, ale kto wie, jaki zamysł ma Pan Bóg ;-)
 
Mamunia.... tylko sie cieszyc że bedziesz miec kolejne dziecko :) ile ja bym za to dala...jestemy wierzacy, praktykujacy... chociaż Bóg wystawial.nas na.probe. a wiesz dlaczego wytrzymalam? Bo ciagle z tylu glowy mam.slowa mojej mamy ktora pochwała 2 najstarszych synów. Jeden zginął w wypadku ( 20 lat) a drugi zginął w pożarze (4lata)
Ten w wieku 20 lat zginal razem z kuzynem. Ciągle mama opowiada jak.szli w orszaku a w sasiedniej parafi bily dzwony na pogrzeb kuzyna. Serce rozpadalo sie jej na kawalki poniewaz w ciagu 3 miesiecy byl to 5 pogrzeb w najblizszej rodzinie. Tydzien po pogrzebie przysnij sie jej i powiedzial ze to nie koniec. Wszyscy mysleli, że mama wariuje.i tydzien pozniej zmarla jej siostra. I zawsze powtarza, ze w najtrudniejszych momentach zycia ratowal ja tylko różaniec. Jeden dom sie jej spalil, drugi zabrala powódź. Miala 10 dzieci! Z nikad pomocy (tzn od Panstwa) raz tylko napisala list do prezydenta zeby przyznal.jej jakas zapomoge. To przyszla komisja i odmowila bo rodzice chowali barany... i dali rade! Wychowali nas.na.ludzi, chociaz nie raz nie bylo co do garnka włożyć a o innych luksusach mozna bylo pomarzyc. Ale nie żałuję ani chwili. Bo dzieki nim.jestem.tu gdzie jestem.
A i jeszcze jedno. Moja mama wyszla za mojego tatr bo jej rodzice kazali. Był od niej o 13 lat starszy. Ale w.życiu nie widzialam tak.zgodnego małżeństwa.
 
Ankka, jestem do głębi wzruszona Twoim wpisem. Masz całkowitą rację pisząc, że w chwilach życiowego kryzysu, ciosach zadawanych w samo serce czlowieka do Boga albo się przylgnie albo się odwróci. Czasem bywa, że tylko przez takie traumatyczne przeżycia człowiek Boga poznaje.
Bardzo przykro mi z powodu Waszej straty ale jak Ciebie czytalam mądrość i pokój płynie z doświadczenia jakie otrzymaliście. Wielu łask dla Was i waszej córki życzę i pamiętajmy, że dla Boga nie ma nic niemożliwego.

Tak wiec i ja podziele się swoim doświadczeniem obecnosci Boga. Nawroceniem, odkrywaniem Boga i jego zamiarów. Za mąż wyszłam bardzo mlodo bo w wieku niespełna 20 lat. Pracowałam, mąż też, dorabialismy się. Bardzo chcieliśmy mieć dzieci ale wg swoich priorytetów, swoich pragnień i to my dyktowalismy warunki. Boga nie sluchalismy aż tak bardzo jak się nam zdawało. Po kilku tygodniach od ślubu dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży. Radość. Szybko jednak nastąpiły komplikacje i byłam na podtrzymaniu, leki itp. Szczesliwy finał, urodził się syn. Życie toczyło się swoim torem, stwierdziliśmy, że wracam do pracy, dzieci owszem ale nie teraz bo nie ten czas, bo owszem zle się nam nie wiedzie ale można mieć wiecej, prawda? Miesiączka porodzie jeszcze nie przyszła, objawy płodności też nie, mały był niespełna 7 miesięcznym bobasem i jak grom z jasnego nieba dowiedziałam się o ciąży. Strach, panika, gniew dlaczego teraz, mam inne plany, co ja zrobię. Umowa się kończy, zostanę bez kasy, bez niczego. Wstydzilam się stanu w którym byłam, plakałam, ogólnie było dla mnie traumatyczne doswiadczenie. Nie wiedzialam jak sobie poradze. Dzis tak bardzo mi to ciazy, że moje dziecko nie od razu bylo kochane i akceptowane. To boli i przestrzegam przed tym, to rzutuje na wszystko nawet na to, jak dziecko bedzie zylo po porodzie. Wsparciem był dla mnie mój mąż, który po mesku powiedział: damy radę, nic się nie martw. Ciąża zagrożona ale finał szczesliwy choć wtedy pierwszy raz Bóg upomniał się o swoje dziecko, które nam podarował. Wtedy tego nie rozumiałam. Dziś to wiem. Moje dzieci rosły i mimo trudów dziś wspiminam ten okres jako naprawdę piekny czas, który został nam podarowany. Córka do 5 r.z. chorowała non stop, szpitale ale najwieksza próba przyszła 3 lata temu, kiedy do szpitala trafiliśmy już w ostatnim momencie z zapaleniem mózgu bakteryjnym od ucha. Bałam sie ale i nie bałam jednoczesnie. Wtedy to już wiedziałam, jak ważne jest to dziecko, jak bardzo dziękuję za każdy jej dzień przy nas ale wiedzialam, że niby te dzieci są nasze ale tak naprawdę sa Boże. Oddałam je Jemu. Dziś najstarszy syn ma 10 lat, córa 9, jest cała i zdrowa. Po tym wydarzeniu nic już nie było takie samo i zrodziło się we mnie silne pragnienie by znów przyjąć dziecko. Razem z mężem stosujemy NPR i wokół nas zaczęły pojawiać się osoby dotknięte bezplodnoscia w naprawdę ilości przekraczajacej norme. Byliśmy w szoku, że nam tak Bóg błogosławi. Modlilismy się żeby on pomógł nam zdecydować kiedy będzie dobry czas na dziecko i żebyśmy dlugo na niego nie czekali. Zar spalał mnie od srodka, czekałam dlugich 5 lat i pewnego wieczoru poczułam wewnetrze ponaglenie, że to ten czas. Poszłam do męża, mówię to teraz. Mąż patrzy na mnie i mówi ale masz zlecenie w pracy, 3 dzieci to nie dwoje, stracisz prace...Zaufalismy, tego wieczoru począł się nasz syn. Zdrowy, urodzony o czasie, spokojna ciąża. Pracowałam do 6 miesiaca, pracodawca boe dość że mnie nie zwolnił oplacał mi składki abym miała macierzynski. Dziś syn ma prawie 4 lata. Pracuje i mamy się dobrze. Teraz czekam na operacje, miała być 8.6 ale ja odwołali w modlitwie przed wyznaczeniem terminu rozmawiałam z Bogiem i mówię, że jeśli nie ma być operacji to ja się poddaje, jeśli ciąża czy co innego bądź wola Twoja. Na dwa dni przed terminem dzwonią, że nie bedzie jednak, mam czekać bo noe wiedzą kiedy. W miedzy czasie wyniakła miłość i czekamy czy to to czy nie. Rozeznajemy.
Amen.

Kwiatuszek, chwała Panu!! Dziekuje! To umacnia. Różaniec jest mi bardzo bliski.
 
Ostatnia edycja:
@mamunia86 myślę, że każdy ma wątpliwości, jakieś obawy, jednak na świat przychodzi mały człowieczek, za który jesteśmy odpowiedzialni. My też, pomimo tego, że dziecka pragnęliśmy, boimy się jak nie wiem. To nasza pierwsza dzidzia, w dodatku za granicą, daleko od rodziny, miewamy trudności z językiem przy urzędowych sprawach czy medycznych, jednak wierzymy, że wszystko będzie dobrze, że dzidzia będzie zdrowa, i cieszymy się z każdego, kolejnego, ciążowego dnia :)
@ankka02 piękna opowiastka :)
 
Urodziłam pierwszą córkę w niedzielę miłosierdzia, zmarła dwa dni później. Najpierw mówiłam, że Bóg się tak nad nią ulitował, że nie da jej poznać jaki ten świat może być okrutny. Dzisiaj patrzę na to inaczej, to było wielkie miłosierdzie względem nas, że była z nami te dwa dni, mogliśmy ją tulić itd. Dopiero wtedy otworzyły mi się oczy, jak wielu rodziców nie ma nawet takiej szansy :-(
Takie doświadczenie przeżywa się na dwa sposoby - albo się od Boga oddala, albo do Niego przychodzi. Ja byłam wierząca, praktykująca, ale tak naprawdę dopiero wtedy do Boga przylgnęłam. Czytałam kiedyś taką fajną opowiastkę: człowiek szedł przez plażę, zostawiał swoje ślady. Obok były ślady Jezusa. W pewnym bardzo trudnym momencie jednak ślady były tylko jednej pary nóg i człowiek zapytał, gdzie wtedy był Jezus. A On mu odpowiedział, że wtedy widać tylko Jego ślady, bo w tym trudnym czasie niósł człowieka na rękach.
Dużo mi to dało do myślenia, bardzo pomogło się z tego wszystkiego podźwignąć.
Szybko postanowiliśmy się starać o kolejne dziecko, jednak nie udawało nam się baaardzo długo (pierwsza córka poczęta w pierwszym cyklu starań). Przez cały ten czas chodziłam na takie fajne czuwania modlitewne. Na jednym z nich ksiądz modlił się w intencji małżeństw, które nie mogą mieć dzieci, była modlitwa za wstawiennictwem św. Dominika, na koniec rozdawał paski. Zaczęłam nosić ten pasek od tego samego wieczora. Po miesiącu ksiądz wychodzi na ołtarz, mówi że dostał bardzo radosnego maila - komuś się udało i na tym czuwaniu będziemy się modlić szczególnie w intencji tego małżeństwa. Po czuwaniu podeszłam podziękować osobiście, bo to ode mnie był ten mail. Ksiądz udzielił mi specjalnego błogosławieństwa, do tego zaprzyjaźniona osoba z grupy modlitewnej ojca Pio przywiozła mi relikwie i cała ciąża przebiegła spokojnie. Powitaliśmy cudowną zdrową dziewczynkę, na drugie imię oczywiście daliśmy jej Dominika.
Dziecko jest wielkim darem od Boga, nam niestety dane tylko córka już tam na górze i druga z nami. Dosyć poważnie się pochorowałam 3 lata temu, kiedy postanowiliśmy się starać o kolejne dziecko. Chemia niestety raczej przekreśla już na zawsze nasze starania, ale kto wie, jaki zamysł ma Pan Bóg ;-)
Ja też się modlę za wstawiennictwem św. Dominika :).nie mam paska ale spisałam modlitwy z neta.po 5 latach starań i 2 poronieniach nie wiedziałam co robić więc postanowiłam znaleźć pomoc "na górze". tak bardzo się nastawilam że od razu zajdę w ciążę że gdy dostałam okres nie mogłam sobie znaleźć miejsca.płacząc zaczęłam się modlić za wstawiennictwem św. Dominika i św. Rity.w pewnym momencie zawierzylam wszystko Bogu.pomyślałam ze to dziecko jest Jego i jeśli chce je zatrzymać to zgadzam się z Jego wolą ale jeśli mi zechce je zesłac to będę je kochać i wychowywać na Jego chwałę.wtedy ogarnął mnie spokój i wszystko zaczęło być prostsze.w kolejnym cyklu zaszłam w ciążę.tym razem nie martwilam się o utrzymanie bo wszystko zawierzylam Bogu.od razu wiedziałam ze bedzie chłopiec-Dominik :-D.codziennie modlę się za wstawiennictwem św. i czekam na poród :rolleyes:.gdzieś usłyszałam ze Bóg nie zsyła na człowieka nic czego nie moglibyśmy udźwignąć.doświadczenia które do nas dopuszcza mają nas wzmocnić w wierze i zbliżyć do Niego.o ile życie staje się prostsze gdy prosi się Go o pomoc poddając się Jego woli.bo w końcu jeśli nie Bóg to kto może więcej? życzę wszystkim mamom obecnym i przyszłym głębokiej wiary w zamysł Boży.to znacznie ułatwia życie :):):)
 
reklama
Witam Was serdecznie drogie mamy!

Przyjęcie i zrodzenie dzieci to bardzo ważne zadanie ale wychowanie już tych dzieci w wierze i przekazanie pewnych wzorców to drugie ważne zadanie rodziny. Przecież to rodzina jest pierwszym świadkiem wiary dla dzieci.
W nawiązaniu do tego jaka przyszłość czeka dzieci, gdzie świat zmierza i co dalej jeśli te wartości zanikną, jeśli rodzina już nie będzie tą pierwszą, która uczy jak kochać, jak wyznaczyć granice, szanować mamę i tatę, starszych, rodzinę, poszukiwać dobrych ideałów i idoli, jak uczyć dobra, miłości, godności i rozróżniać to co proponuje nowoczesność i lans współczesnego świata od tego co jest uczciwe i dobre i zgodne z przykazaniami i etyką chrześcijańską.
Przedstawiam wam trochę dla śmiechu a trochę dla rozwagi, że to już nie są żarty, to się dzieje naprawdę- mam dorastające dzieci, które obracają się w środowisku szkolnym i włos mi się czasem jeży na głowie jak słyszę co niektóre dzieciaki opowiadają i sie zachowują :
 
Do góry