reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ból i twardnienie brzucha, skracanie się szyjki macicy, skurcze

A czy od początku wychodziła Ci taka dysproporcja w terminie porodu z USG i OM? Bo z tego co wiem, liczy się wynik z USG genetycznego i na tej podstawie ewentualnie termin jest korygowany. Jeśli takie różnice wychodzą dopiero od połowy ciąży to chyba już nie ma wpływu na termin, po prostu oznacza to, że dziecko jest większe niż średnio dla tego tygodnia :)
Tak od samego początku nawet juz przed genetycznymi byłam na usg, tyle że na tych usg zawsze było to 8 dni teraz jest troszkę więcej, ale lekarz zawsze bierze pod uwagę Om
 
reklama
Mnie wewnętrzne rozwarcie zniknęło całkiem gdy tylko zaczęłam leżeć :)
Super pocieszające, gdyby znikło bylabym szczęśliwa 🙂
tak mowie ze myślę pozytywnie, że dzieci rodzą się w tych tygodniach i wogole
Ale ja bym nie chciała tak bardzo i tak mocno
Patrze na te zdjęcia wczesniakow i nie chce zeby moj maluch urodził się przed 36-37tyg, to taka moja minimalna granica, ale chce sobie tłumaczyć i nie stresowac się więc oszukuje sama siebie troche, szukajac pozytywnych zakończeń w tych tygodniach i wogole szukajac pozytywnych historii z szyjką
A tak naprawdę w sobie boje się nawet jak brzuch pobolewa lub jak wstane na dłużej niż po widelec :)
 
W poprzedniej ciąży startowałam z szyjka 3,5
. W tej też miałam tyle na pierwszej wizycie. W okolicach 10tc zaczęłam krwawić i od tego momentu leżę nie tak ze plackiem ale zdecydowana większość czasu, czasem boli brzuch ale bez szału.
W każdym razie wczoraj byłam u mojej gin i obydwie w szoku, szyjka 4,15.
Więc się jej pytam jak to się wydłużyła jak ja nigdy takiej nie miałam i od jakiej długości będziemy mówić o skracaniu czy bierzemy ten pierwszy pomiar czy ten ostatni...
Gin mi na to że to nie tak ze ona się wydłużyła tylko macica jest zrelaksowana i nienapieta stąd taki pomiar i że jak będzie mieć mniej niż pierwszy pomiar to będziemy działać.
To bardzo rozsądne co powiedziała Pani ginekolog, moja szyjka miala przy pierwszym pomiarze 33cm w 24tyg, w 26 i 28 taka sama dlugosc czyli coś w okolicy 2.9-3-3.1cm (moj lekarz nie jest w stanie dokładnie określić ile ma chyba przez tyłozgięcie 🤷‍♀️) z tym że przy 2 pomiarze była spieta a przy 3 juz sie tak nie stresowalam
Nawet jeśli skróciła się te 2mm czy 3mm to tyle co nic według mojego lekarza bo w przeciągu miesiąca to nie tak wiele :)
Zobacze w szpitalu co powiedza na lepszym sprzęcie
Więc być może ze przez te tygodnie ona się nie skróciła jakos chyba że nieznacznie i stąd to ze przy leżeniu miala tyle samo co przy tym jak trochę chodzilam, napewno ogromnie duzo zależy od tego jak macica jest spieta i to bardzo mądre słowa Pani ginekolog
 
Najgorsze jest to że tak naprawdę ciąża to czarna magia. Zanim zaczęła się moja przygoda z planowaniem macierzyństwa to myślałam że to jest takie proste. Zachodzisz -> ciaza-> rodzisz . Ot co cała mecyja.
Teraz wiem że ciąża jest okropnie skomplikowana od zajścia po poród. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
Trafiłam w swoim życiu na takich debili lekarzy, ba profesorów!
Jeden z nich i nie będę się cenzurować z nazwiskiem (może jakaś kobieta to przeczyta i z niego zrezygnuje ) pan Magnucki skasował mnie 250 zł za poradę na której na mnie krzyczał że mam nie pozwolić aby mojemu mężowi odcięli jaja (miał na myśli jądra bo mąż miał raka jądra) i gdybym go posłuchała to pewnie mojego męża nie byłby na swiecie. Następnie powiedział że jak nie zaszczepie się limfocytami męża to będę ronic na każdym etapie ciąży.
Możecie sobie wyobrazić co przeżywałam jak w końcu zaszłam w ta ciążę ( a stało się tak po odjęciu jądra wiec się da i to jak najbardziej;) )
każdego dnia słyszałam to zdanie pana Magnuckiego w głowie że poronienie. Oczywiście tak się nie stało ale taka hipoteza oparta na chęci zarabiania pieniędzy ( nie miał żadnych badań aby tak orzec) spowodowała w mojej głowie kogel mogel.

Następnie w 19 TC trafiłam ponownie z boleściami brzucha do szpitala (ta niby najlepszy na Śląsku mowa o Katowicach) i tam absolutnie każdy lekarz podważał działania mojej lekarki prowadzącej. Chodziło o pessar. Mało tego jeden lekarz który mnie badał powiedział że jak mam dwa poronienia za sobą to raczej nie donoszę tej ciąży.

Słowa tych wszystkich profesjonalistów spowodowały że ciąża była dla mnie takim stresem nie do opisania. Jak tak można powiedzieć kobiecie w ciąży?!

Na szczęście urodziłam i tak jak mówiłam po terminie. I to naprawdę w dużej mierze dzięki mojej prowadzącej która robiła wszystko żeby obalić tezy tamtych lekarzy.

Stąd już mam w du#*e innych profesjonalistów. Skoro urodziłam dwa lata temu to i teraz mi się uda a już mniej się stresuje, mniej czytam w necie.

Mniej wiesz lepiej śpisz ;)
 
Najgorsze jest to że tak naprawdę ciąża to czarna magia. Zanim zaczęła się moja przygoda z planowaniem macierzyństwa to myślałam że to jest takie proste. Zachodzisz -> ciaza-> rodzisz . Ot co cała mecyja.
Teraz wiem że ciąża jest okropnie skomplikowana od zajścia po poród. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
Trafiłam w swoim życiu na takich debili lekarzy, ba profesorów!
Jeden z nich i nie będę się cenzurować z nazwiskiem (może jakaś kobieta to przeczyta i z niego zrezygnuje ) pan Magnucki skasował mnie 250 zł za poradę na której na mnie krzyczał że mam nie pozwolić aby mojemu mężowi odcięli jaja (miał na myśli jądra bo mąż miał raka jądra) i gdybym go posłuchała to pewnie mojego męża nie byłby na swiecie. Następnie powiedział że jak nie zaszczepie się limfocytami męża to będę ronic na każdym etapie ciąży.
Możecie sobie wyobrazić co przeżywałam jak w końcu zaszłam w ta ciążę ( a stało się tak po odjęciu jądra wiec się da i to jak najbardziej;) )
każdego dnia słyszałam to zdanie pana Magnuckiego w głowie że poronienie. Oczywiście tak się nie stało ale taka hipoteza oparta na chęci zarabiania pieniędzy ( nie miał żadnych badań aby tak orzec) spowodowała w mojej głowie kogel mogel.

Następnie w 19 TC trafiłam ponownie z boleściami brzucha do szpitala (ta niby najlepszy na Śląsku mowa o Katowicach) i tam absolutnie każdy lekarz podważał działania mojej lekarki prowadzącej. Chodziło o pessar. Mało tego jeden lekarz który mnie badał powiedział że jak mam dwa poronienia za sobą to raczej nie donoszę tej ciąży.

Słowa tych wszystkich profesjonalistów spowodowały że ciąża była dla mnie takim stresem nie do opisania. Jak tak można powiedzieć kobiecie w ciąży?!

Na szczęście urodziłam i tak jak mówiłam po terminie. I to naprawdę w dużej mierze dzięki mojej prowadzącej która robiła wszystko żeby obalić tezy tamtych lekarzy.

Stąd już mam w du#*e innych profesjonalistów. Skoro urodziłam dwa lata temu to i teraz mi się uda a już mniej się stresuje, mniej czytam w necie.

Mniej wiesz lepiej śpisz ;)
Dokładnie tak, a najważniejsze jest wierzyć w to ze bedzie dobrze, nieraz trafia się na lekarzy którzy chyba za karę swój zawód wykonują, straszą, panikuja, ja mam na szczescie takiego co nie straszy ale też nie mówi że wsyztsko super, takiego rozsądnego bardziej (mam nadzieję) ale spotkałam się z takimi lekarzami bezwzględnymi... Bez empatii, którym nie warto było zadawać pytań
 
Najgorsze jest to że tak naprawdę ciąża to czarna magia. Zanim zaczęła się moja przygoda z planowaniem macierzyństwa to myślałam że to jest takie proste. Zachodzisz -> ciaza-> rodzisz . Ot co cała mecyja.
Teraz wiem że ciąża jest okropnie skomplikowana od zajścia po poród. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
Trafiłam w swoim życiu na takich debili lekarzy, ba profesorów!
Jeden z nich i nie będę się cenzurować z nazwiskiem (może jakaś kobieta to przeczyta i z niego zrezygnuje ) pan Magnucki skasował mnie 250 zł za poradę na której na mnie krzyczał że mam nie pozwolić aby mojemu mężowi odcięli jaja (miał na myśli jądra bo mąż miał raka jądra) i gdybym go posłuchała to pewnie mojego męża nie byłby na swiecie. Następnie powiedział że jak nie zaszczepie się limfocytami męża to będę ronic na każdym etapie ciąży.
Możecie sobie wyobrazić co przeżywałam jak w końcu zaszłam w ta ciążę ( a stało się tak po odjęciu jądra wiec się da i to jak najbardziej;) )
każdego dnia słyszałam to zdanie pana Magnuckiego w głowie że poronienie. Oczywiście tak się nie stało ale taka hipoteza oparta na chęci zarabiania pieniędzy ( nie miał żadnych badań aby tak orzec) spowodowała w mojej głowie kogel mogel.

Następnie w 19 TC trafiłam ponownie z boleściami brzucha do szpitala (ta niby najlepszy na Śląsku mowa o Katowicach) i tam absolutnie każdy lekarz podważał działania mojej lekarki prowadzącej. Chodziło o pessar. Mało tego jeden lekarz który mnie badał powiedział że jak mam dwa poronienia za sobą to raczej nie donoszę tej ciąży.

Słowa tych wszystkich profesjonalistów spowodowały że ciąża była dla mnie takim stresem nie do opisania. Jak tak można powiedzieć kobiecie w ciąży?!

Na szczęście urodziłam i tak jak mówiłam po terminie. I to naprawdę w dużej mierze dzięki mojej prowadzącej która robiła wszystko żeby obalić tezy tamtych lekarzy.

Stąd już mam w du#*e innych profesjonalistów. Skoro urodziłam dwa lata temu to i teraz mi się uda a już mniej się stresuje, mniej czytam w necie.

Mniej wiesz lepiej śpisz ;)

Ojjj to masz już trochę za sobą dziewczyno..... I fantastycznie, że Wam się udało dwa lata temu, teraz też się uda, bedziemy tutaj trzymać kciuki✊
I święte słowa - mniej wiesz, lepiej śpisz🙂 Ja w pierwszej ciąży nie szukałam "pseudoratunku" w necie i lepiej to wszystko znosiłam😉

A swoją drogą ja też że Śląska a właściwie z Zagłębia (Dąbrowa Górnicza), ale rodzić będę jak się wszystko dobrze ułoży w Rudzie Śląskiej. A u Ciebie jakie plany na porodówkę?
 
reklama
Do góry