reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Bardzo "niebezpieczna" witamina C , a zdrowie naszych pociech

Dołączył(a)
28 Marzec 2009
Postów
11
Witam,
Chcę poruszyć temat związany z naturalnym leczeniem.
Moja 3 letnia córka nie choruje praktycznie od 2 lat.
Nie licząc sporadycznego kataru.
Bardzo się cieszymy z tego ale też ze smutkiem patrzymy na inne dzieci, bo przecież one nie są niczemu winne. Rodzice tych dzieci bardzo często nie wiedzą że sami przyczyniają się do tego iż ich pociechy nie są tak zdrowe jak by mogły. Koleżanki mojej żony pytają jak często nasza Zuzia choruje i kiedy słyszą że w ogóle nie choruje zadają pytanie: Jak to?!!! I tu się zaczyna wykład , który powtarzamy niczym mantrę.
Każde z Państwa samo musi decydować o tym co jest dobre a co złe dla dziecka.
Podaję jedynie informacje na podstawie własnych spostrzeżeń oraz doświadczeń, które w mojej ocenie są dobre i pożyteczne. Nie zamierzam nikogo namawiać do zamiany metod ochrony zdrowia swoich pociech..


Ani ja ani żona, nie unikamy skupisk ludzkich, nie trzymamy pod kloszem dziecka.
Od kiedy zaczęliśmy podawać dziecku profilaktycznie witaminy ( w szczególności C) oraz okresowo tran - wiosna , jesień - nasze dziecko rozwija się znakomicie.
Czy wiedzą Państwo że organizm człowieka nie produkuje witaminy C?
Czy wiecie państwo że szczur czy kot produkują jej ok 3 gramów na dobę?
Człowiek : 0g, dlatego musi jej dostarczać z zewnątrz z pożywieniem.
Gdybyśmy mogli zrywać owoce prosto z drzew czy krzewów, nie skażone pestycydami wtedy sytuacja wyglądał by inaczej, A tym czasem jemy owoce zakupione w markecie , które zanim tam trafiły przeszły wiele procesów.
Ktoś powie ze w cytrynie jest witamina C. W cytrynie jest dużo kwasu cytrynowego natomiast witaminy C ok 80 mg /100g.- pod warunkiem że ta cytryna "normalnie" dojrzała. Człowiek potrzebuje co najmniej 1 gram na dobę wit.C.
W przypadku cytryn zebranych prosto z drzewa musiałby zjeść ich ponad kilogram dziennie. Ktoś powie nać pietruszki ma dużo C. Zgadza się pod tym samym warunkiem a ponadto ile jej można zjeść dziennie? Łyżeczka naci waży koło 2 gramów co daje może 20ng witaminy C. My potrzebujemy 1000 minimum! Witamina C lubi obecność flawonoidów, których jest dużo w zielonej herbacie, w owocach aroni. Osobiście kupiłem suszone owoce z uprawy ekologicznej firmy EKO -AR podczas delegacji w okolicach Kudowy. Z tego co wiem to jedyne takie gospodarstwo w Polsce. Owoce zalewam wrzącą wodą. Napar ma smak cierpki i kwaskowy - można dosłodzić. Extrakt z zielonej herbaty jest gorzki a więc nie polecam dla dzieci, natomaist dla dorosłych jak najbardziej. Mozna nabyć w aptece czy na allegro. Witamina C wraz z flawonoidami jest o wiel bardziej skuteczna. I czy nam sie to podoba czy nie musimy ją dostarczać każdego dnia a nie wtedy kiedy coś nam dolega. Tak jak codziennie wypijamy płyny tak codziennie powinno się pamiętac o witaminie C.
Pionierem w badanich nad witaminą C był Linus Pauling 2 krotny laureat nagrody Nobla.
Obecnie jego kontynuatorem jest dr Matthias Rath
http://www.dr-rath-koalicja.pl/aboutus/dr_rath.html
Od pewnego czasu ukazują się artykuły w których zaniża się rolę witaminy C.
Pisze się że nadmiar wywołuje kamienie nerkowe. Jest to wyssane z palca i nie ma uzasadnienia naukowego.
Zastanawiające że te artykuły pojawiają się coraz częściej i ich liczba wzrasta wraz ze zbliżaniem się daty 01.styczeń 2010. Daty wprowadzenia ograniczeń unijnych związanych z dostępem do witamin i suplementów, medycyny naturalnej, ziół , etc.
Mądrość , którą przekazali nam nasi pradziadowie dziś ma być zaprzepaszczona. To samo dotyczy medycyny Ayurwedyjskiej.
Unia chce wprowadzić w życie tzw. DODEX ALIMENTARIUS, czyli Kodeks Żywieniowy, który dopuszcza stosowanie dawno wycofanych pestycydów w tym DDT, napromieniowywania żywności, podawanie hormonów i antybiotyków zwierzętom hodowlanym. W zamain za to mamy dostać żuwność modyfikowaną genetycznie(GMO).
Stop Codex Alimentarius
link
Już są awantury z tego tytułu. UE straszy Polskę karami , jeśli nie zgodzimy się na GMO
Tak tak drodzy Państwo, nie przesłyszeliście się.
Tutaj www.codexalimentarius.net/mrls/pestdes/jsp/pest_q-e.jsp
jest link do oficjalnej strony gdzie w prawej części jest wykaz dopuszczonych substancji w tym DDT a w prawym okienku wyszczególnione są produkty żywnościowe.
Najlepiej zaznaczyć ALL i kliknąć na search.
Wyskoczy okno pokazujące ile danej substancji może zawierać mleko , marchew czy inne produkty. Oczywiście wg. Codex Alimnetarius!!!.

Tu jest link do strony o Referendum w sprawie medycyny naturalnej
Referendum w sprawie medycyny naturalnej | Inicjatywa na rzecz Referendum Europejskieg | www.EU-Referendum.org

Wracając do mojej córki chcę nadmienić że unikamy produktów zawierających aspartam, który jest wszechobecny.
Jeżeli kupujecie Państwo syrop, czy napój , czy jakieś słodycze to zapytajcie czym jest słodzony.dany produkt albo poczytajcie etykietę.

Inna kwestia to podawanie leków przeciwgorączkowych.
Temperatura 38-39 C nie jest powodem do paniki. Dzięki gorączce w naturalny sposób organizm produkuje przeciwciała. Można dziecku zrobić okład na dłonie , stopy, czoło z letniej wody.
Najgorsze co można zrobić to podać dziecku PYRALGIN. Ta substancja jest bardzo skuteczna i szybko obniża gorączkę , jednak jest bardzo niebezpieczna. Znane są przypadki uszkodzenia szpiku kostnego, a co to oznacza nie trzeba nikomu mówić. PYRALGIN oraz podobne leki zostały już dawno wycofane z USA, Niemiec, Francji i wielu innych państw właśnie z tego powodu.
Można go podawać jedynie jako lek z wyboru i w ostateczności w leczeniu szpitalnym!
Teraz proszę sobie wyobrazić że dziecko, które nie ma jeszcze wykształconego systemu odpornościowego dostaje toksyczną substancję dla szpiku kostnego, nerek , wątroby.
Zamiast wzmacniać siły obronne dziecka , mu je niszczymy.( w dobrej wierze i często niewiedzy lekarza) Powstaje taka sytuacja że dziecko ma tak osłabiony organizm że choruje praktycznie na okrągło.
Zyskuje jedynie na tym cały system związany z biznesem farmakologicznym.
Nie wińcie Państwo lekarzy, oni często nie wiedzą o tym. Tego na studiach raczej nie uczą.
Pretensje można mieć do tych , którzy ustalają taki a nie inny program edukacji.
Wiecie że nasze dzieci , które pójdą obowiązkowo od 6 roku życia do szkoły będą miały w programie rozpoznawanie flagi unijnej? To tylko taka mała dygresja...
Jest wiele informacji na temat naturalnych terapii witaminowych w internecie. Polecam gorąco stronę: http://www.dr-rath-koalicja.pl/aktualnosci/index.html
oraz 4 kilkuminutowe filmy z polskim tłumaczeniem:
http://www.youtube.com/watch?v=1IsQ7LQuybI&feature=related.
To trzeba obejżeć!

Na koniec raz jeszcze powtórzę: każde z Państwa samo musi decydować o tym co jest dobre a co złe dla dziecka. Podaję jedynie informacje na podstawie własnych spostrzeżeń oraz doświadczeń, które w mojej ocenie są dobre i pożyteczne. Nie zamierzam nikogo namawiać do zamiany metod ochrony zdrowia swoich pociech.

Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia Waszym dzieciom i Wam rodzice.
Michał
 
Ostatnia edycja:
reklama
Chyba czegoś nie jarzę... a co mają wspólnego syntetyczne witaminy z medycyną naturalną?... bo z tego co widzę - bronisz również witamin syntetycznych. A jak syntetyczne, to już nie naturalne przecie...
 
Codex Alimentarius przewiduje oczywiście syntetyczne formy witamin i głównie syntetyczne.
Codex chce wprowadzić zywność genetycznie modyfikowaną.
Codex chce ograniczyć dostęp do ziołolecznictwa czy medycyny naturalnej.
Codex dopuszcza stosowanie pestycydów , które do dzisiaj są zabronione, np DDT.
Proszę poczytać sobie na stronach na ten temat.
W razie potrzeby moge podesłac materiłay jeśli dostane adres e-mail

Podałem w swoim poście odnośnik do filmu na Youtube, w którym Dr Matthias Rath omawia te i inne kwestie. - proszę wejść na strony i dokładnie poczytać czy obejżeć. film/ 4 części/
Prosze zauważyć że trwa referendum w tej sprawie i to nie tylko w Polsce. Jest to kampania majaca na celu zebranie odpowiedniej ilości naszych głosów aby móc powstrzymac wprowadzeni Codexu. Osobiście uważam że żaden urzędnik nie ma prawa decydować o moim zdrowiu ani dyktowac mi ile mi sie należy witamin, lub czy wolno mi spożywać np. Bazylię, ktora nawiasem mówiąc ma byc zdelegalizowana podobnie jak Cynamon ponieważ okazały się szkodliwe dla zdrowia. http://www.stopcodex.pl/2008/12/cynamon-i-bazylia-niebezpieczne-dla-zdrowia/#more-33

Dyrektywa (2002/46/EC), i powiązane z nią instrumenty regulacyjne w Krajach Członkowskich UE, mają na celu
harmonizację przepisów odnoszących się do suplementów diety w celu ułatwienia wolnego handlu suplementami w
obrębie Unii Europejskiej, przy jednoczesnej ochronie zdrowia konsumentów.


Dyrektywa zostanie w najbliższym czasie zmieniona w celu ustalenia minimalnych i maksymalnych dziennych dawek
witamin i minerałów w suplementach diety w całej Unii Europejskiej (Artykuł 5). Patrz  osobny Skrót informacji ANH -
Dyrektywa dotycząca suplementów Ŝywnościowych (Dyrektywa 2002/46/EC): Maksymalne dozwolone dawki (MDD)


Osobiście nie życzę sobie aby urzędnicy dyktowali ile mogę spożywać witamin czy soli mineralnych.



W piątek we Wrocałwiu odbędzie się spotkanie otwarte na ktorym przedstawiciele różnych dziedzin będą poruszli ten temat.
Pozdrawiam
 
Ostatnia edycja:
avatāra - jak sądzę, stąd Twój źródłosłów - a co myślisz o jodze?
W razie czego polecam fragment tekstu (jeśli tak chętnie powołujesz się na badania naukowe, to pewnie przeczytasz z uwagą i ten tekst):

W maju br. mass media podały „rewolucyjną” wiadomość, że „joga skutecznie leczy depresję”. „Ćwiczenie jogi podnosi w mózgu poziom substancji, której niedobór prowadzi do depresji i zaburzeń lękowych – zaobserwowali naukowcy z USA” – taką informację można było przeczytać w nieomal każdej prasie i to nie tylko tej propagującej – z założenia – niekonwencjonalne metody leczenia. Wiele gazet, portali internetowych, stacji radiowych i telewizyjnych równolegle obwieszczało światu najnowsze naukowe odkrycie mające udowodnić dobroczynny wpływ jogi na zdrowie psychiczne człowieka, dając tym zaczyn jeszcze bardziej wzmożonej kampanii na rzecz jogi, która i tak ostatnimi laty jest nasilona.

Badania przeprowadził zespół naukowców z Uniwersytetu w Bostonie (Boston University School of Medicine), pracujący pod kierunkiem pani prof. Chris Streeter, psychiatry i neurologa. Miały one dowieść empirycznie, w jaki sposób joga wpływa na funkcjonowanie mózgu. I zapewne skłoniłabym głowę pod wpływem tej „naukowej otoczki”, w postaci sztabu naukowców z tytułami, i uznałabym rangę tego eksperymentu, gdyby nie pewien drobny szczegół: badaniem tym objęto zaledwie dziewiętnaście osób, z czego zaledwie osiem ćwiczyło jogę (asany), podczas gdy pozostałych jedenaście czytało prasę bądź nowele (nienawiązujące w żaden sposób do spraw duchowych). Obie grupy wykonywały swoje „ćwiczenia” przez godzinę dziennie. Ot, cała próba badawcza…

Badania mózgu uczestników wykonywano przed sesją jogi bądź czytania, a także po nich – za pomocą rezonansu magnetycznego. Pomiar ten miał wykazać, że u osób, które ćwiczyły asany, w mózgu podnosi się o 27 proc. poziom kwasu gamma-aminomasłowego (GABA), głównego neuroprzekaźnika o działaniu hamującym w całym systemie nerwowym. Zbyt niski poziom GABA obserwuje się na przykład u osób z zaburzeniami psychicznymi, takimi jak depresja albo stany lękowe. W badanej grupie czytających nie odnotowano zaś większych zmian w stężeniu tego związku.

„To pierwsze badania, które pokazują, że można zmierzyć realny wpływ jogi na samopoczucie – tłumaczy dr Chris Streeter. – Joga może być bardzo użytecznym środkiem w walce z takimi problemami, jak depresja” – dodaje. Do kogóż nie przemówi taka zachęta w naszych rozgorączkowanych czasach pełnych napięcia i stresu? Wszyscy z ochotą przyjmują to, co może pomóc nam rozluźnić się i odzyskać zdrowie. Zaiste, opublikowanie tych badań jest strzałem w dziesiątkę jeśli chodzi o strategię marketingową, wszak joga jest dzisiaj przede wszystkim towarem, o czym świadczy walka wielu międzynarodowych koncernów o możliwość opatentowania poszczególnych form i pozycji jogi.

(...) Sprawa ta wydaje się bowiem dość mocno kontrowersyjna, nie tylko dlatego, że inni badacze nie są zgodni co do tego, czy te badania wyjaśniają dokładnie zależność między jogą a depresją. Potwierdzają oni natomiast, że jakakolwiek relaksująca aktywność fizyczna istotnie może mieć kojący wpływ na zszarpane nerwy i problemy z samopoczuciem. Psychologowie bowiem często zalecają różne łagodne formy aktywności jako element terapii przy problemach w różnego rodzaju depresji. Z tego powodu pewna ilość medycznych kolegów pani Streeter skrytykowała jej badanie, ponieważ nie włączyła ona w eksperyment grup innych niż ćwiczących jogę. Wskazywali na istniejącą już znaczną liczbę badań łączących ćwiczenia chociażby aerobiku do obniżenia depresji i symptomów smutku.
 
Ostatnia edycja:
Co ma piernik do wiatraka?
A może coś sugerujesz?
Nie widzę związku pomiędzy unijnymi zarządzeniami a Jogą.
Chyba że weźmiemy pod uwagę fakt iż może ucierpieć medycyna naturalna taka jak Ayurweda.
Ja piszę o tym że szykują się restrykcje a Ty doszukujesz się głębszego znaczenia mojego nick.
Co do artykułu, to nic nowego nie pokazujesz.
Jako naukowiec czytam wiele periodyków.
14 lat temu ukazała się publikacja na temat wpływu asan na fizjologię.
Jako przykład można podać tzw. pozycję "świecy" Prawidłowo wykonywana stymuluje nadnercza do produkcji hormonów.Podczas tego ćwiczenia w jamie brzusznej powstaje podciśnienie, które właśnie stymuluje nadnercza. Te badania były wykonywane w kilku niezależnych ośrodkach zajmujących się szkoleniem astronautów. Po kilku tygodniach ćwiczeń spadał drastycznie poziom eozynofili we krwi u badanych w wyniku podwyższonego stężenia hormonów kory nadnercza.
A więc można powiedzieć że to ćwiczenie pomaga zwalczyć czy złagodzić alergie.
Poza tym ukrwiona jest tarczyca, szyszynka oraz przysadka, co również ma pozytywny wpływ.
Ćwiczenia tego typu powinny być wykonywane pod okiem doświadczonego instruktora. W przeciwnym wypadku mogą zaszkodzić. Pominę tutaj zwichnięcie kręgów szyjnych, są przeciwwskazania przy chorobach układu krążenia czy wzroku
Czy mogę Ci jeszcze jakoś pomóc?
 
Rozumie Twoje wątpliwości , gdyż są one zrodzone z niewiedzy.
Ale jeżeli nie rozumiesz terminów naukowych to nie staraj się doszukiwać na siłę spisku.
Jak można doszukiwać się powiązań pomiędzy próbą zdyskredytowania naturalnej medycyny przez zakazy unijne (przepraszam: REGULACJE) z filozofią Jogi?
Już prędzej Jogurt pasuje; przynajmniej podobnie brzmi to słowo.:-D

Nie jesteś naukowcem i dlatego nie możesz być dla mnie równym partnerem do rozmów w tej konkretnej dziedzinie.
Podajesz mi jakieś linki z katolickiej strony; nie jestem specjalistą w tej materii. Nie studiowałem filozofii czy religioznawstwa. Nie obchodzi mnie czy joga ma wpływ na depresje czy nie ma. Podany przeze mnie przykład z Jogi był ciekawostką.
Naukowiec nie odrzuca z góry niczego, naukowiec stara się mieć otwarty umysł na wiele aspektów. Tylko otwarty umysł jest twórczy. Inaczej byłby człowiekiem o ciasnych i ograniczonych poglądach.
Moją specjalnością jest synteza organiczna leków oraz toksykologia kliniczna.
A Twoja specjalizacja?
Odnoszę wrażenie ze poczułaś się zagrożona informacjami, które tutaj podałem.
W całym kraju i za granicą tysiące ludzi z różnych środowisk , od rolnika , naukowca, nauczycieli aż po polityków jest zaniepokojona o przyszłość swojego zdrowia i zdrowia swoich dzieci; Oni nie siedzą bezczynnie w domach i nie czytają z nudów durnych tabloidów, pełnych sensacyjnych doniesień. To właśnie od nich wyszła inicjatywa przeprowadzenia REFERENDUM EUROPEJSKIEGO W SPRAWIE MEDYCYNY NATURALNEJ (zapewne niepopularna w pewnych kręgach.)Ty tym czasem sprawiasz wrażenie zaniepokojonej tymi informacjami.
Możesz to racjonalnie wytłumaczyć? Bo taka postawa może budzić niepokój i rodzić wiele pytań.
 
Ostatnia edycja:
że się tak wtrącę w rozmowę

Nie jesteś naukowcem i dlatego nie możesz być dla mnie równym partnerem do rozmów w tej konkretnej dziedzinie.


skoro wychodzisz z założenia, że nie ma tu naukowców, z którymi mogłabys rozmawiac na równym poziomie (czyli że co? że nie-naukowcy to jacyś idioci? ciemna masa czy co?) to po co piszesz na forum dla młodych mam, które zapewne nie są na Twoim poziomie intelektualnym (a jak jest tu kilku naukowców, to jest minimalne prawdopodobieństwo, że trafią na ten wątek).
Proponuję podzielić sie na jakims naukowym forum...

Jak dla mnie to czysta propaganda, Wielki Czarownik chce oświecić tępy lud...
 
Jak to zauważyła słusznie przedmówczyni, czynisz tu propagandę określonego światopoglądu i tyle.
A UE słusznie według mnie normuje tzw. medycynę naturalną, która ma tyle do medycyny, co piernik do wiatraka ;) Przy okazji, dzięki za to info.
Co nie znaczy, że potępiam naturalne metody leczenia - sama stosuję czosnek, cebulę, aronię - w ramach zdrowego rozsądku, bo gdy zaczynają się poważne schorzenia - to nie uprawiam tzw. znachorstwa tylko idę do lekarza.
Jestem naukowcem. A jaką mam specjalizację - to już tajemnica ;) Zdradzę tylko, że w przeciwieństwie do Twojej moja specjalizacja nie jest tak wąska.

P.S. A ten przykład z jogą miał pokazać, że tyle mają do nauki wasze badania, co właśnie ów piernik do wiatraka.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Napisałem ze:
Nie jesteś naukowcem i dlatego nie możesz być dla mnie równym partnerem do rozmów w tej konkretnej dziedzinie
Zauważ ostatnie słowa: w tej określonej dziedzinie,
ponadto kierowałem je do konkretnej osoby a nie do forumowiczów.
Ani nie napisałem ani nie sugerowałem że nie ma tutaj naukowców, proszę nie wkładać mi w usta słów niewypowiedzianych przeze mnie. To jest nadinterpretacja.
 
Do góry