Cześć i czołem
Mam do was takie pytanie/dobrą radę...
Pisałam już kiedyś posty na temat wojen na temat rodziny męża(teściowa gnębiła mnie i mojego syna z pierwszego związku,teść też wziął ją z dzieckiem,teśc wpieprza sie w wychowywanie itd-zgotowała mi rodzinka męża istny horror.Kiedyś opiszę,sytuacja po sytuacji,dalsza rodzina męża dowiedziała się,że on ma syna czyli mojego z poprzedniego związku na pogrzebie teściowej,bo ona chwaliła się tylko naszą córką-biologicznym dzieckiem męża)...
Otóż tak(może zacznę od początku)...Nie trawie rodziny mojego męża(a oni mnie jeszcze bardziej-wydaje im się,że ciągnę pieniądze z męża,wykorzystuje go-i dlatego sama robie wszystko przy trójce dzieci-no przecież go wykorzystuje)...
Znowu(nie wiem już który raz z kolei)pokłóciliśmy się z mężem o wyjazd tam.Wyjaśnie od razu sytuacje,że on może sam albo z dziećmi tam jeździć,zapraszać ich do nas itd(mieszkają godzinę drogi od nas jadąc autem)...
Sytuacja wygląda tak,że byli oni u nas ostatni raz w grudniu,od marca nie dzwonią,nie pytają o dzieci,o nas,nie utrzymują z nami kontaktu(teść jest zapatrzony w córke/siostrę męża i jej chłopaka-co sam potwierdził ich najstarszy brat).Ja nie lubie tam jeździć z dwóch powodów:nie potrafie zapomnieć i wybaczyć mężowi,że gdy jego matka mnie poniżała(i mojego syna,co jest gorsze) on nigdy nie stanął w naszej obronie uważając "że wymyślam i wyolbrzymiam)-wiem to było kiedyś,ale nigdy nie usłyszałam słowa przepraszam(ja się ciągle kłóce z moją matką jak się wtrąca w moje sprawy,już jej nie pozwalam na to),mam jakąś blokade psychiczną i bardzo starałam się z tym uporać,no ale nie mogę no...
Drugi powód:jego ojciec,oraz siostry chłopak(którego zjechałam z góry na dół)nadali sobie prawo wtrącać się w styl mojego wychowywanie dzieci,karmienia no wszystkiego...Chłopaka siostry zjechałam i przy mnie się pilnuje(potrafił drzeć gębę na moje dzieci,czego nie zdzierżyłam i powiedziałam swoje-mąż oczywiście udawał,że nie widzi i nie słyszy).Ojcieć wtrąca się we wszystko:że idziemy do sklepu wydawać pieniądze na pierdoły(bo chcemy kupić dzieciom loda,za pieniądze,które są nasze),że syn jest za gruby(pytałam lekarki powiedziała,że mam żadnej diety dziecku NIE stosować,potrafi tak powiedzieć do 8 letniego dziecka,a syn jest bardzo wrażliwy),potrafi porównywać ich do siebie(bo twoja siostra potrafi to i to a ty nie).I jeszcze wiele,wiele przykrych sytuacji,a o wzięciu dziecka na weekend nie ma mowy,bo potem wysłuchujemy jakie to są nie grzeczne,a oni(mąż i rodzeństwo)byli tak cudownie wychowywani(jakoś nie widzę u męża tego szacunku dla człowieka wpojonego w domu rodzinnym,ale tego tatuś oczywiście nie widzi).
Gdyby mąż potrafił stanąć w naszej obronie może i bym nic nie mówiła,Ja opieprzam i kłócę się ze swoją rodziną ja coś jest nie tak,a on?W momencie gdy teść rzuci jakiś przykry/nie na miejscu/głupi komentarz,mąż patrzy w telewizor i udaję,że nie słyszał.Weekendy tam,wyglądają tak:siedzimy przed telewizorem nic nie mówiąc!Przysięgam oni w ciągu całego dnia,rozmawiają ze sobą ok 1 godziny czasu...Jadąc tam jestem ciągle zestresowana,bo wiem,że zaraz będą przytyki itd,a mąż no,rzecz jasna ignorje wszystko,udaje,że nie słyszy,a doszło do tego,że na wakacjach(rok temu)teść miał jechać nad morze:syn zapytał,czemu jedzie,a co teść odpowiedział?bo głąby chodzą do szkoły(czyli mój syn)a on jedzie nad morze-słodkie żart do dziecka czyż nie?
Co ja mam zrobić?Starałam się rozmawiać z mężem,przedstawić swoje stanowsko i uczucia,ale on się obraża,że ja zła nie chcę jechać do tatusia.Mąż przede wszystkim nie odciął pępowiny. .najmłodszy syn ma 9 mies,a teść go widział 4 razy.Jedynie kiedy mój mąż krytykuję rodzine to wtedy gdy rozmawiamy o mojej,wtedy ma najwiecej do powiedzenia i wszystkie błedy widzi.Ja o swojej mowie w prost co mi sie nie podoba,ale jego rodzina jest swieta.
Zaczynam zalować,że weszłam do tej rodziny,ze jego wybralam za towarzysza zycia-jestem juz tym wszystkim cholernie zmeczona.Ahh i zaznacze-MOJ MAZ TEZ NIE ODWIEDZA MOJEJ RODZINY-NIGDY

Pisałam już kiedyś posty na temat wojen na temat rodziny męża(teściowa gnębiła mnie i mojego syna z pierwszego związku,teść też wziął ją z dzieckiem,teśc wpieprza sie w wychowywanie itd-zgotowała mi rodzinka męża istny horror.Kiedyś opiszę,sytuacja po sytuacji,dalsza rodzina męża dowiedziała się,że on ma syna czyli mojego z poprzedniego związku na pogrzebie teściowej,bo ona chwaliła się tylko naszą córką-biologicznym dzieckiem męża)...
Otóż tak(może zacznę od początku)...Nie trawie rodziny mojego męża(a oni mnie jeszcze bardziej-wydaje im się,że ciągnę pieniądze z męża,wykorzystuje go-i dlatego sama robie wszystko przy trójce dzieci-no przecież go wykorzystuje)...
Znowu(nie wiem już który raz z kolei)pokłóciliśmy się z mężem o wyjazd tam.Wyjaśnie od razu sytuacje,że on może sam albo z dziećmi tam jeździć,zapraszać ich do nas itd(mieszkają godzinę drogi od nas jadąc autem)...
Sytuacja wygląda tak,że byli oni u nas ostatni raz w grudniu,od marca nie dzwonią,nie pytają o dzieci,o nas,nie utrzymują z nami kontaktu(teść jest zapatrzony w córke/siostrę męża i jej chłopaka-co sam potwierdził ich najstarszy brat).Ja nie lubie tam jeździć z dwóch powodów:nie potrafie zapomnieć i wybaczyć mężowi,że gdy jego matka mnie poniżała(i mojego syna,co jest gorsze) on nigdy nie stanął w naszej obronie uważając "że wymyślam i wyolbrzymiam)-wiem to było kiedyś,ale nigdy nie usłyszałam słowa przepraszam(ja się ciągle kłóce z moją matką jak się wtrąca w moje sprawy,już jej nie pozwalam na to),mam jakąś blokade psychiczną i bardzo starałam się z tym uporać,no ale nie mogę no...
Drugi powód:jego ojciec,oraz siostry chłopak(którego zjechałam z góry na dół)nadali sobie prawo wtrącać się w styl mojego wychowywanie dzieci,karmienia no wszystkiego...Chłopaka siostry zjechałam i przy mnie się pilnuje(potrafił drzeć gębę na moje dzieci,czego nie zdzierżyłam i powiedziałam swoje-mąż oczywiście udawał,że nie widzi i nie słyszy).Ojcieć wtrąca się we wszystko:że idziemy do sklepu wydawać pieniądze na pierdoły(bo chcemy kupić dzieciom loda,za pieniądze,które są nasze),że syn jest za gruby(pytałam lekarki powiedziała,że mam żadnej diety dziecku NIE stosować,potrafi tak powiedzieć do 8 letniego dziecka,a syn jest bardzo wrażliwy),potrafi porównywać ich do siebie(bo twoja siostra potrafi to i to a ty nie).I jeszcze wiele,wiele przykrych sytuacji,a o wzięciu dziecka na weekend nie ma mowy,bo potem wysłuchujemy jakie to są nie grzeczne,a oni(mąż i rodzeństwo)byli tak cudownie wychowywani(jakoś nie widzę u męża tego szacunku dla człowieka wpojonego w domu rodzinnym,ale tego tatuś oczywiście nie widzi).
Gdyby mąż potrafił stanąć w naszej obronie może i bym nic nie mówiła,Ja opieprzam i kłócę się ze swoją rodziną ja coś jest nie tak,a on?W momencie gdy teść rzuci jakiś przykry/nie na miejscu/głupi komentarz,mąż patrzy w telewizor i udaję,że nie słyszał.Weekendy tam,wyglądają tak:siedzimy przed telewizorem nic nie mówiąc!Przysięgam oni w ciągu całego dnia,rozmawiają ze sobą ok 1 godziny czasu...Jadąc tam jestem ciągle zestresowana,bo wiem,że zaraz będą przytyki itd,a mąż no,rzecz jasna ignorje wszystko,udaje,że nie słyszy,a doszło do tego,że na wakacjach(rok temu)teść miał jechać nad morze:syn zapytał,czemu jedzie,a co teść odpowiedział?bo głąby chodzą do szkoły(czyli mój syn)a on jedzie nad morze-słodkie żart do dziecka czyż nie?
Co ja mam zrobić?Starałam się rozmawiać z mężem,przedstawić swoje stanowsko i uczucia,ale on się obraża,że ja zła nie chcę jechać do tatusia.Mąż przede wszystkim nie odciął pępowiny. .najmłodszy syn ma 9 mies,a teść go widział 4 razy.Jedynie kiedy mój mąż krytykuję rodzine to wtedy gdy rozmawiamy o mojej,wtedy ma najwiecej do powiedzenia i wszystkie błedy widzi.Ja o swojej mowie w prost co mi sie nie podoba,ale jego rodzina jest swieta.
Zaczynam zalować,że weszłam do tej rodziny,ze jego wybralam za towarzysza zycia-jestem juz tym wszystkim cholernie zmeczona.Ahh i zaznacze-MOJ MAZ TEZ NIE ODWIEDZA MOJEJ RODZINY-NIGDY