Hej hej! Długo się zastanawiałam, czy dodać tutaj swój wpis, ale od przeszło miesiąca obserwuje ten wątek na forum i chociaż się nie wypowiadałam, wiele wypowiedzi dodawało mi otuchy i spokoju...
5 tygodni temu miałam USG I trymestru i test PAPPA. Usg było w porządku, według mojego lekarza prowadzącego lekko podwyższone nt- 2,4 poza tym ok. Jeśli chodzi o wyniki testu PAPPA już nie było tak kolorowo, bhcg 3,3 MoM, białko pappa 0,54 MoM, ryzyko dla ZD 1:70
Dwa tygodnie czekania na zabieg amniopunkcji, ogromny stres.. Ale zabieg sam w sobie nie aż taki straszny, raczej nieprzyjemny. Dodatkowo ja miałam takiego pecha, że trafiłam na lekarza wykonującego badanie, który sądził że takie ryzyko to nie ryzyko i straszył powikłaniami po. Nie chciał wykonać zabiegu... w końcu zrobił mrucząc coś pod nosem i do studentki. Po badaniu 15 minut siedzenia na kozetce i do domu.
Po zabiegu leżałam przez 3 dni chociaż nic złego się nie działo. I chyba najgorszy czas dla każdej z nas to czekanie 3-4 tygodni na wyniki (tam gdzie miałam zabieg nie było możliwości fisha, tylko mikromacierze, ale jednak dla mnie to zbyt duży koszt)
Po tygodniu odwiedziłam mojego lekarza prowadzącego żeby sprawdzić, czy z dzidzią wszystko w porządku. I dalej czekanie, niepewność.
Po 18 dniach od zabiegu nie wytrzymałam i zadzwoniłam żeby zapytać o wyniki, nie było. Pani bardzo miła uspokoiła, że jak tylko otrzyma wyniki to zadzwoni. Dwa dni później zadzwoniła, poinformowała, że wynik jest prawidłowy.
Jeśli chodzi o pytanie tak jak w tytule wątku, robić amniopunkcje czy nie, każda z nas sama musi podjąć decyzję. Ja się cieszę, że moja niepewność trwała tylko, albo i aż 5 tygodni, a nie do końca ciąży. Wiadomo, że ten zabieg nie daje 100% pewności, że dziecko będzie zdrowe, ale w 100% potwierdza, że dziecko nie choruje na podstawowe, najczęściej spotykane trisomie.
Wszystkim mamom czekającym na wyniki życzę spokoju i samych pozytywnych wyników! ☺