reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Amniopunkcja robić czy nie?

Cześć,
pokaże wam moje wyniki. Lekarz ktory przeprowadzal badanie nie skierowałmnie na amino ani nie zalecił testów. Jedynie profilaktycznie zazywać acard 150 mg.
usg super, nieco zaniżona Pappa ale to częste w obecnych czasach i wiąże się ze słabiej pracującym łożyskiem. Masz podwyższone ciśnienie? Jeśli nie, to dziwi mnie profilaktycznie acard, powinno się monitorować codziennie skrupulatnie ciśnienie i przy ewentualnym podwyższonym dopiero wprowadzać lek
 
reklama
Cześć,
pokaże wam moje wyniki. Lekarz ktory przeprowadzal badanie nie skierowałmnie na amino ani nie zalecił testów. Jedynie profilaktycznie zazywać acard 150 mg.
Cześć Aleksandrag000,
Mnie dzisiaj moja ginekolog też zaleciła acard, podobno najlepiej od 16tc, no cóż.. szkoda. że doktor genetyk nie powiedziała mi tego od razu 🙄
Czekam na wynik amnio.. Jak tylko telefon dzwoni to się spinam
W pierwszej ciąży, 6 lat temu, pomimo podobnych wyników do Twoich również nie zaproponowano mi amniopunkcji. Lekarz na pewno wie co robi
 
Mi tez lekarz kazał od 16 tygodnia, mierze codziennie cisnienie co 4 gidziny 3 razy i mam w granicach 100/65. Lekarz zalecił zrobic badanie indeks sFlt-1/PIGF który potwierdzil ryzyko preeklampsji
 
Witajcie dziewczyny,
Przepraszam że tyle się nie odzywałam ake strasznie dużo się działo.. Nawet bie wiem id czego zacząć..
nie wiem czy pamiętacie naszą historię ciążową ale nie będę tu się rozpisywać, w razie czego odpiszę zainteresowanym w innych postach..
ponieważ piszecie co u nas postanowiłam ze napiszę i tym samym dodam sobie troszkę "otuchy"..
Termin mialam na 25 września.
2 września trafiłam na patologię ciąży decyzją prowadzącego lekarza aby monitorować wzrost małej i przepływy ponieważ w zasadzie już nie rosła, 3 września zdecydowano że ciąże trzeba rozwiązać poki nic się nie dzieje i nie jest za późno bo mała juz całkiem stanęła i mówili ze poza brzuszkiem też urośnie a szkoda ryzykować, tak też się stało i
Finalnie rozwiązano mi ciążę 4 września o 8 rano przez cc z powodu ułożenia miednicowego i hipotrofii.
Malenka wazyla 2300 (wg usg dzien przed 2200) Przy porodzie pierwszy szok stwierdzono węzeł prawdziwy który lada moment mógł całkiem się zacisnąć.. Lekarz powiedział że to cud że Maleńka żyje i że doszło do tego cc.. Poród sn i pozniej mógł skończyć się tragicznie..
Maleńka nawet nie zapłakała, nie pokazano mi Jej, od razu trafila na oiom, miala zalane drogi oddechowe wodami płodowymi, niewydolność oddechowa, 7 pkt, 2 dni na cepap i karmiona sondą. Nie widziałam Jej 2 dni, dwa najdlyzsze dni mojego życia i nikt nic mi nie mówił.. Po prośbach dostalam jedno zdjęcie bidulki i mi serce pękło.. Ze leży tam sama vez mamusi... Na 3 dzien jak Ją odłączyli i zaczęła jesc zawieźli mnie do Niej na wózku.. Na wózku ponieważ i u mnie nie obyło się bez komplikacji.. O tym pozniej.. Myslalam ze umre z bólu widząc inne matki ze mną na sali tulące dzieci.. To był koszmar.. Nie ból pi cc nie cewnik nie pionizacja tylko brak Malenkiej ze mną i ten strach..

Niestety byla konsultacja genetyka i pan doktor dopatrzył się dysmorfii uszek (ma zagięte górne małżowiny uszne oraz niżej osadzone ) oraz szerzej rozstawione oczka i mały zadarty nosek i drugi palec u stóp dłuższy niż paluch .. Powiedział ze na pewno sie spotkamy...
(przypomnę w skrócie kariotyp ok, nifty pro ok, usg cała ciąże ok)
Badanie USG głowy nie wykazało zmian (nie potwierdziło się póki co małogłowie co pierwotnie diagnozowano, obwód miala 32 cm więc ok do wagi i reszty) usg brzucha także ok. Okulista ok, Sluch ok, kardiologicznie - niestety otwór owalny za duży norma 2 mm mamy 4 mm, za 3 miesiące kontrola.
Miala konsultacje logopedy i fizjoterapeutki, oceniono ze ma asymetrie i obniżenie napięcia mięśni. Wypisano nam plik skierowań do wielu specjalistów..
Ze szpitala wyszłyśmy po 16 dniach.. Na szczęście razem.. W zasadzie to Maleńka czekała na mamusie.. Po cc dostalam ogromnych boli krocza i brzucha, powstało wiele krwiaków i skrzepów.. Dużo by pisać ile walczyłam ze cos jest nie tak ze nie jest to zwykły ból ze widzę ze cos sie dzieje..
Najpierw mi zapisali altacet.. Bez komentarza.. Po 2 dniach na żywca założyli mi sączki w ranę które miały odprowadzać krew na zewnątrz.. Następnie wymieniono sączki na dreny (wsadzano je w ranę z 2 stron na żywca u na nowo przyszywano, z drenów wystawały 2 worki gdzie miala zbierać się krew.. Niestety krew mimo ze sie zbierała to opuchlizna i kolory byly czarno fioletowe.. W koncu usg i szybka decyzja na blok operacyjny bo groził mi zator.. Ledwie uszłam z zyciem.. Narkoza koszmar.. I w tym wszystkim ta mona dziecina.. Którą wywalczylam by miec z sobą choć ledwie zylam i wyjście do toalety było fka mnie wyczynem.. Po operacji chodzilam 3 dni z takimi butelkami i w koncu opuchlizna zaczęła schodzić.. Rewizja się powiodła i oczyszczanie "dołem" tez...
Walczyłam przy tym wszystkim o pokarm, jak Maleńka leżała na oiom nosiłam jej co 3 h swoje mleczko.. Pozniej musialam Ją oddawać tylko na noc sz pid koniec dostalam Ją na całe dnie, mialam tylko eizucna oiom Ją na obchód, badania, ważenie itd..
Przepraszam że tak szczegółowo i chaotycznie inaczej nie umiem..gdyby nie pomoc psychologa nie dalabym tam rady.. Nie mogłam miec przy sobie męża, nikogo bliskiego.. Szlam na 3 dni i bylam prawie 3 tyg.. W domku został moj niepełnosprawny Synek, kochany Kacper.. Przyjeżdżali z mężem pod okno a mi chciało rozerwać serce..
.. Okrutne czasy.. Bez wsparcia, bez męża, bez możliwości przytulenia kogoś bliskiego.. 😓
Znioslam to wszystko dka Nich.. Dla mouch dzieci i męża.. Modlę się zeby wszystko skończyło się dobrze.. Taka jestem wściekła taki mam żal do losu.. Życia.. Dlaczego nie możemy być szczęśliwi, dlaczego tyle na nas spada.. Tak się boję co wynajdą małej.. Czy będzie sprawna.. Co za 4 miesiące powie genetyk...
Uczymy się siebie w domku.. Ja dochodze do siebie, czuje się okrutnie fizycznie i psychicznie.. Nie mogę na siebie patrzeć.. Za 3 dni minie miesiąc.. Najdluzszy najgorszy miesiąc mojego życia...
Cóż.. staram się godzić serce i ręce miedzy Synka i Córeczke, bylismy juz z Malutka na pierwszej rehabilitacji, na podcięciu wędzidełka, mąż bardzo mi pomaga.. Ale psychicznie nie jest ze mną ok.. I długo nie bedzie 😓
..
Przedstawiam WAM ciocie naszą Kropeczkę(ciocie z oiom tak nazywały)
NADIA 🌸 obecnie prawie miesiąc i 2800 wagi ❤️❤️❤️
 

Załączniki

  • IMG_20200923_085733.jpg
    IMG_20200923_085733.jpg
    722,8 KB · Wyświetleń: 421
  • IMG_20200911_125555.jpg
    IMG_20200911_125555.jpg
    436,1 KB · Wyświetleń: 411
reklama
Witajcie dziewczyny,
Przepraszam że tyle się nie odzywałam ake strasznie dużo się działo.. Nawet bie wiem id czego zacząć..
nie wiem czy pamiętacie naszą historię ciążową ale nie będę tu się rozpisywać, w razie czego odpiszę zainteresowanym w innych postach..
ponieważ piszecie co u nas postanowiłam ze napiszę i tym samym dodam sobie troszkę "otuchy"..
Termin mialam na 25 września.
2 września trafiłam na patologię ciąży decyzją prowadzącego lekarza aby monitorować wzrost małej i przepływy ponieważ w zasadzie już nie rosła, 3 września zdecydowano że ciąże trzeba rozwiązać poki nic się nie dzieje i nie jest za późno bo mała juz całkiem stanęła i mówili ze poza brzuszkiem też urośnie a szkoda ryzykować, tak też się stało i
Finalnie rozwiązano mi ciążę 4 września o 8 rano przez cc z powodu ułożenia miednicowego i hipotrofii.
Malenka wazyla 2300 (wg usg dzien przed 2200) Przy porodzie pierwszy szok stwierdzono węzeł prawdziwy który lada moment mógł całkiem się zacisnąć.. Lekarz powiedział że to cud że Maleńka żyje i że doszło do tego cc.. Poród sn i pozniej mógł skończyć się tragicznie..
Maleńka nawet nie zapłakała, nie pokazano mi Jej, od razu trafila na oiom, miala zalane drogi oddechowe wodami płodowymi, niewydolność oddechowa, 7 pkt, 2 dni na cepap i karmiona sondą. Nie widziałam Jej 2 dni, dwa najdlyzsze dni mojego życia i nikt nic mi nie mówił.. Po prośbach dostalam jedno zdjęcie bidulki i mi serce pękło.. Ze leży tam sama vez mamusi... Na 3 dzien jak Ją odłączyli i zaczęła jesc zawieźli mnie do Niej na wózku.. Na wózku ponieważ i u mnie nie obyło się bez komplikacji.. O tym pozniej.. Myslalam ze umre z bólu widząc inne matki ze mną na sali tulące dzieci.. To był koszmar.. Nie ból pi cc nie cewnik nie pionizacja tylko brak Malenkiej ze mną i ten strach..

Niestety byla konsultacja genetyka i pan doktor dopatrzył się dysmorfii uszek (ma zagięte górne małżowiny uszne oraz niżej osadzone ) oraz szerzej rozstawione oczka i mały zadarty nosek i drugi palec u stóp dłuższy niż paluch .. Powiedział ze na pewno sie spotkamy...
(przypomnę w skrócie kariotyp ok, nifty pro ok, usg cała ciąże ok)
Badanie USG głowy nie wykazało zmian (nie potwierdziło się póki co małogłowie co pierwotnie diagnozowano, obwód miala 32 cm więc ok do wagi i reszty) usg brzucha także ok. Okulista ok, Sluch ok, kardiologicznie - niestety otwór owalny za duży norma 2 mm mamy 4 mm, za 3 miesiące kontrola.
Miala konsultacje logopedy i fizjoterapeutki, oceniono ze ma asymetrie i obniżenie napięcia mięśni. Wypisano nam plik skierowań do wielu specjalistów..
Ze szpitala wyszłyśmy po 16 dniach.. Na szczęście razem.. W zasadzie to Maleńka czekała na mamusie.. Po cc dostalam ogromnych boli krocza i brzucha, powstało wiele krwiaków i skrzepów.. Dużo by pisać ile walczyłam ze cos jest nie tak ze nie jest to zwykły ból ze widzę ze cos sie dzieje..
Najpierw mi zapisali altacet.. Bez komentarza.. Po 2 dniach na żywca założyli mi sączki w ranę które miały odprowadzać krew na zewnątrz.. Następnie wymieniono sączki na dreny (wsadzano je w ranę z 2 stron na żywca u na nowo przyszywano, z drenów wystawały 2 worki gdzie miala zbierać się krew.. Niestety krew mimo ze sie zbierała to opuchlizna i kolory byly czarno fioletowe.. W koncu usg i szybka decyzja na blok operacyjny bo groził mi zator.. Ledwie uszłam z zyciem.. Narkoza koszmar.. I w tym wszystkim ta mona dziecina.. Którą wywalczylam by miec z sobą choć ledwie zylam i wyjście do toalety było fka mnie wyczynem.. Po operacji chodzilam 3 dni z takimi butelkami i w koncu opuchlizna zaczęła schodzić.. Rewizja się powiodła i oczyszczanie "dołem" tez...
Walczyłam przy tym wszystkim o pokarm, jak Maleńka leżała na oiom nosiłam jej co 3 h swoje mleczko.. Pozniej musialam Ją oddawać tylko na noc sz pid koniec dostalam Ją na całe dnie, mialam tylko eizucna oiom Ją na obchód, badania, ważenie itd..
Przepraszam że tak szczegółowo i chaotycznie inaczej nie umiem..gdyby nie pomoc psychologa nie dalabym tam rady.. Nie mogłam miec przy sobie męża, nikogo bliskiego.. Szlam na 3 dni i bylam prawie 3 tyg.. W domku został moj niepełnosprawny Synek, kochany Kacper.. Przyjeżdżali z mężem pod okno a mi chciało rozerwać serce..
.. Okrutne czasy.. Bez wsparcia, bez męża, bez możliwości przytulenia kogoś bliskiego.. 😓
Znioslam to wszystko dka Nich.. Dla mouch dzieci i męża.. Modlę się zeby wszystko skończyło się dobrze.. Taka jestem wściekła taki mam żal do losu.. Życia.. Dlaczego nie możemy być szczęśliwi, dlaczego tyle na nas spada.. Tak się boję co wynajdą małej.. Czy będzie sprawna.. Co za 4 miesiące powie genetyk...
Uczymy się siebie w domku.. Ja dochodze do siebie, czuje się okrutnie fizycznie i psychicznie.. Nie mogę na siebie patrzeć.. Za 3 dni minie miesiąc.. Najdluzszy najgorszy miesiąc mojego życia...
Cóż.. staram się godzić serce i ręce miedzy Synka i Córeczke, bylismy juz z Malutka na pierwszej rehabilitacji, na podcięciu wędzidełka, mąż bardzo mi pomaga.. Ale psychicznie nie jest ze mną ok.. I długo nie bedzie 😓
..
Przedstawiam WAM ciocie naszą Kropeczkę(ciocie z oiom tak nazywały)
NADIA 🌸 obecnie prawie miesiąc i 2800 wagi ❤️❤️❤️
Cudowna malutka!!! Jest śliczna i tak na zdjęciu w życiu bym nie powiedziała ze jest jakaś dysmorfia. Kurczę Ty tez się biedna nacierpiałas, dość ze w ciąży taka niepewność, to jesscze po porodzie tyle przeszlyscie :(( mam nadzieje ze będzie już jednak z górki, ze jeśli potwierdzi się faktycznie jakaś wada to nie będzie rzutować na dalszy rozwój tej małej księżniczki 🙏🏼
 
Do góry