Cześć dziewczyny. Ostatnio podczytywałam cały czas na bieżąco, ale jakoś nie miałam weny pisać. U nas dziś jakoś się poprawiło znowu, ale wiadomo - raz lepiej, raz gorzej. Teraz doleczamy skórę po wizycie (prawie 2-tygodniowej) u dziadków. Pogorszyło mu się tam, wydaje mi się że to przez miejsce. Starszy dom, wilgoć itp. Bo nic a nic tam nie jadł poza mlekiem, a po 3 dniach pobytu tam skóra się pogorszyła i teraz jak wróciliśmy to poprawa.
Z tym żłobkiem to masakra jakaś - ja to bym awanturę zrobiła nieziemską za takie coś. My to chuchamy i dmuchamy pod tym względem na małego, bo jak mi się przypomną te rany sączące które miał (na szczęście teraz już rzadko się pojawiają i jak już są to malutkie, a nie całe nóżki) i jak widzę to jak mały cierpi jak go wysypie i jak się ciągle drapie to bym chyba zdzieliła taką kobietę za tekst 'bo on też chciał zjeść' jeśli przez to on by znowu cierpiał. U nas to żłobek by chyba w ogóle nie wypalił. Jedzenie to jeszcze pewnie pół biedy, bo on mleko tylko je, to bym im puszkę zaniosła i by mu robili. Gorzej z pielęgnacja skóry - wątpię żeby go upilnowali z drapaniem, nie sądzę, żeby go ktoś nosił na rękach z rozłożonymi nóżkami i rączkami jak ma atak drapania, no i żeby go kremowali co 3 godziny. Także nawet sobie nie wyobrażam jakby wyglądał po tygodniu w żłobku. Nawet jak na 1 dobę został sam z dziadkami to go nie upilnowali i rączkę i stópki sobie rozdrapał, a było ich dwoje do jednego malucha. Wiem że się bardzo starali, ale wiadomo - nie mają takiej wprawy i nie znają metod małego, żeby się podrapać, więc nie są w stanie wszystkiego przewidzieć.
Nat - oby ser się przyjął jednak :-)
Sheeney - świetnie, że u Was poprawa jest :-)
Elwirka - oby Oli pomogły leki raz na zawsze. No i myśl pozytywnie - nie myśl o tym, że to może jeszcze powrócić, tylko że to dobrze, że leki działają i że udaje się to zaleczyć. Najważniejsze, żeby jakoś opanować sytuację i żeby mała jak najmniej cierpiała.