Nie rozumiem dlaczego tak trudno przyjąć wam informacje o tym, że ktoś może mieć odmienne zdanie. Ono jednocześnie nie musi być równoznaczne z pogardzaniem, ocenianiem czy innymi negatywnymi skutkami.
Osobiście trudno mi zrozumieć i przyjąć nie tylko myśl o..., ale rowniez działania surogatki. I wcale to nie oznacza, że potępiam wybory innych. Po prostu mój umysł jest za wąski jak zwykłam to ostatnio mówić. I nie rozumiem tekstu nie byłaś w takiej sytuacji... bo skąd to możesz wiedzieć?
Owszem przez wiele lat byłam. Od kiedy skończyłam 18 lat mierzyłam się najpierw ze świadomością, a potem rzeczywistością faktu, że dzieci mieć nie będę. Ostatecznie jak wiele z was wie, mam dwoje dzieci, ale to moje cudaki wymykające się medycynie. I mimo iż żylam przez niemal 20 lat z tą świadomością nie przyszło mi na myśl, żeby chcieć surogatki. Doszlam też do etapu in vitro i rozważań na temat jak daleko sięgnąć. I trzeba było się zatrzymać, bo dla mojego meza KD nie wchodziło w grę. Każdy z nas wyznaje różne wartości i ma prawo powiedzieć, że pewne poczynania są zbyt daleko idące. Zwłaszcza, że dzieci, które potrzebują rodziców i opieki na świecie nie brakuje.
Też uważam, że to trochę za daleko idace, jeśli mama rodzi córce dziecko. Nie wnikam w to, że ktoś taką decyzję podjął. Mnie tylko zastanawia na ile jest to chęć bycia rodzicem, a na ile po prostu posiadania dziecka. Tu jednak odzywa się moja natura poszukiwania przyczyn różnego stanu rzeczy.
Moim zdaniem rozmawiamy w tym przypadku o trzech osobach, nie dwóch. Podobnie jak przy temacie aborcji niejako zapomina się o tym, że jest drugie ja na tapecie.
Czy powinniśmy nazywać to poświęceniem? Miłościa? Nie wiem, nie jestem teraz w stanie na to odpowiedziec. Wiem jednak, że człowiek ciągle zmaga się w życiu z faktem, że wszystkiego mieć nie może.
Co bym zrobiła, gdybym ostatecznie nie miała własnych dzieci... Nie wiem, bo ten temat jest już za mną. Wiem jednak, że miałam na siebie plan i może jeszcze do niego wroce.