Witajcie, mam 28 lat, dwoje chłopców w wieku 2 i 8 lat. Mam też męża od którego chcę odejść z powodu licznych zdrad. Nie mam na kogo liczyć... Nie mam odłożonych żadnych pieniędzy... Boję się samotności... Kiedy mówię mężowi żeby się przyznał do swoich występków to on robi ze mnie idiotkę. Czasem pomagała nam moja mama finansowo. Ale najgorsze jest to, że przyłapałam ich w pewnej sytuacji... Wtedy oboje ze mnie zrobili głupią. A ja wiem co widziałam... Z matką nie mam kontaktu, odkąd ją przegoniłam. Ach gdybym miała gdzie pójść z synami to dawno by mnie tu nie było. Zwłaszcza że mieszkanie też jest męża.
Czasami sobie myślę czym ja zasłużyłam na takie traktowanie. Czemu mnie to spotkało. Zawsze pod górkę. Szkoda mi tez dzieci, bo kochają tatę.
Mam pytanie. Czy któraś z Was była w takiej sytuacji? Jak się wasze losy potoczyły?
Czasami sobie myślę czym ja zasłużyłam na takie traktowanie. Czemu mnie to spotkało. Zawsze pod górkę. Szkoda mi tez dzieci, bo kochają tatę.
Mam pytanie. Czy któraś z Was była w takiej sytuacji? Jak się wasze losy potoczyły?