reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Poród Na Wesoło

Dziewczyny jestescie niesamowite. Nigdy sie tak nie usmialam jak po czytaniu 2 stron tego watku.:-D To lepsze niz najlepsza komedia.Na reszte nie mam sily i nie chce tez meczyc mojego malucha bo przez moje wycie ze smiechu podskakuje juz ponad godzine. Mam nadzieje ze czkawki nie dostanie:szok:
Zycze Wam spokojnego wieczoru i udanego dlugiego weekendu nawet jesli nie bedzie pogody
 
reklama
Niesamowite opowieści ......uśmiałam się jak nie wiem ha ha ha ha :-D
Mój mąż też się dziwnie patrzył na mnie wczoraj cały dzień i pytał co mnie tak śmieszy :p
 
:szok:
wink.gif
15-04-2006 rok wstałam rano o 6-tej z hakiem ,do porodu miałam jeszcze jakieś ,dwa tygodnie ,a że Wielka Sobota myślę ,,jajka pomaluję ,zrobię co tam jeszcze trzeba ,
Niestety wody mi odeszły ,gdy tylko się podniosłam ,mówię do mąż -rodzę ,a on na to ,otworzył jedno oko ,,Nie może ,to być po Świętach
eek.gif
''
ale zaraz oprzytomniał
A JAKIE BYŁY REAKCJĘ WASZYCH MĘŻÓW NA SŁOWA,,KOCHANIE RODZĘ''
redface.gif

A do szpitala było trzeba ,dojechać ,80km na onkologię
 
Jak nic, to najśmieszniejszy wątek na BB :)
Polecam każdej ciężarówce, przeczytać go przed porodem... ja aż nie mogę doczekać się swojego... :D
Jeżeli przytrafi mi się coś śmiesznego, to z pewnością napiszę..
 
No to może i ja wrzucę tu swoją historię. Pierwsze dziecko (córkę) urodziłam 16 lutego 2005 roku. Ciąża od samego początku była z leksza upierdliwa, a zaczęło się od krwawienia w 8 tygodniu ciąży. Okazało się, że odkleja mi się łożysko. Dostałam końską dawkę medykamentów i nakaz leżenia w łóżku aż do odwołania. Zastosowałam się i wszystko zakończyło się szczęśliwie. Jako pierworódka zapisałam się z mężem na SR. Po jednym ze spotkań przyszliśmy do domciu, ja się rozebralam, zabrałam ze sobą piżamkę i poszam się wykąpać. przed kąpielą skorzystała z ubikacji i... zamiast się kąpać pojechałam do szpitala z lekkim krwawieniem. Zostawili mnie na obserwacji na 4 dni, po czym zwolnili do domu, bo oni nic nie zauważyli (teraz myślę, że to był hemoroid ;/). Po 3 tygodniach zaczął mnie dziwnie boleć brzuch (tak ciągnął z prawej strony). Poszłam do przychodni, ale że nie było już ginekologa odesłali mnie do szpitala. Pojechałam i... zostałam. W sumie nic mi nie było, ale swoje musiałam odleżeć. Leżałam tak prawie 2 tygodnie. Na jednym z obchodów ordynator obiecał, że na Walentynki wypuści nie do domu. W Walentynki na obchodzie okazało się, że pan dr zmienił zdanie. Oczywiście jako młoda żona pobeczałam się, i poskarżyłam mamie, na co ona spojrzała na mnie i powiedziała "ty stąd wyjdziesz, ale już z dzieckiem". W nocy z 15 na 16 lutego obudziły mnie skurcze. Były co 4-5 minut. poszłam do położnej i mówię, że chyba rodzę. Ta mnie zapytała, czy boli mnie góra czy dół brzucha więc powiedziałam, że dół, na co ona "to znaczy że nie rodzisz". Nie spałam do rana. O 6.00 zlitował się nade mną jeden z lekarzy i zaprosił na porodówkę. Tam nadal położne twierdziły, że nie rodzę... do momentu kiedy na oddział zadzwoniła ciotka mojego małża (była kiedyś tam położną) i nie zapytała o mnie. Po jej telefonie położne były miłe i pomocne. W pewnym momencie zadzwonila do mnie mama i pyta jak mi idzie i jak tam P. Więc odpowiadam, że ja się dzielnie trzymam, a P jest głodny. I tak moja mamusia i jednocześnie wspaniała teściowa nie dała zięciowi zwijać się z głodu i ... przywiozła mu Kebaba. Mój P w niebo wzięty, bo nawet śniadania nie zjadł a tu taka wyżerka, je sobie smacznie, po czym nagle dostaje olśnienia i pyta mnie: "Kochanie, może chcesz gryza?". Uwierzcie mi! W tamtym momencie zastanawiałam się czy mam nogi składać czy rozkładać i ostatnim o czym bym myślała był ten zakichany Kebab, ale później i tak na oddziale położne mnie z kebabem kojarzyły.

Przy drugim porodzie (7 marca 2009 - synek) też było kilka śmiesznych momentów. Oczywiście też mi wmawiano, że jeszcze nie rodzę, a jednak urodziłam (tym razem bez protekcji ciotki męża). Najbardziej w głowie utwił mi moment jak lekarz mnie szył, położna przekazywała synka mężowi, a ja mu w tym momencie skladałam życzenia urodzinowe. Mina położnej bezcenna (urodziła mężowi prezent urodzinowy). No i jak mnie tak ten lekarz szył i szył mój mąż nie wytrzymał i w końcu mówi ginowi "ale pan tam jakąś dziurkę jeszcze zostawi, bo się jeszcze czasem przyda", na co lekarz do niego zdziwiony "to nie ma być dziewica?".
 
ja byłam przez prawie cały poród usmiechnieta :) na poczatku od 2 w nocy zastanawiałam sie czy to juz bo byłam świecie porzekonana ze jak sie zaczyna to skurcze sa regularnie co 10 min a potem co 9 i tak dalej wiec uwarzałam ze jak raz sa co 10 raz co 7 to fałszywy alarm|:p była to niedziela wiec narzeczony spał i gdzies o 10 go obudziłam i mówie wiesz co ja chyba rodze on na to tak tak kochanie daj mi sie wyspac ja pomyslałam no dobrze niech sie wyspi wstał o 12 i ja do niego znowu ze chyba naprawde rodze jak lerzał to zerwał sie na nogi i zaczał ubierac z pretensjami ze go wczesniej nie obudziłam:p ja powiedziałam ze jeszcze jest czas chociarz moja mama to myslałam ze mnie siła zaciagnie do szpitala gdy miałam skurcze co 4-3min to wszyscy w domu jak poparzeni biegali olaboga ty w domu urodzisz wkoncu dałam sie namówic i pojechalismy . w szpitalu mój brat zapytał pielegniarke gdzie jest oddział połowniczy po czym ona sie na niego dziwnie spojrzała i on wtedy krzykna kobieta rodzi wszyscy w szpitalu spojrzeli sie na mnie ja zaczełam sie z niego smiac i mówiłam zeby nie rozsmieszał mnie bo zaraz urodze on na to juz rodzisz?! i mi patrzy na krocze :p. wkoncu dotarlismy na oddział i gdy weszłam do gabiunetu z usmiechem na twarzy połozna zdziwiona co ja tutaj robie ja jej na to ze chyba rodze bo dalej nie byłam przekonana ona sie zasmiała i powiedziała ze niewygladam jakbym rodziła w trakcie badania zrobiła wielkie oczy i mówi pani idzie rodzic rozwarcie na 4 palce :p mój narzeczony na smsa od mojej mamy jak tam odpisał jej ze leze i mówie ze boli to zabardzo mamcia sie nie dowiedziała co sie dzieje. gdy juz zacza sie aktywny poród mój narzeczony krzyczał głosniej odemnie stwierdzajac puzniej ze myslał ze mi to pomoze :p
 
reklama
Dziewczyny jesteście niemożliwe ,uśmiałam się do łez z niektórych opowiadań:-D
A oto moja historia... Nie tak zabawna jak Wasze ale miło wspominam swój drugi poród bo właśnie o nim będę pisać:happy2:
Piątek 9.11.2001 ok godziny 18 przyjeżdżamy z mężem do szpitala na wyznaczoną wizytę z moim ginekologiem który miał mi robić KTG... Leżałam tak chyba z pół godziny po czym lekarz stwierdził ,że nie ma sensu dłużej leżeć bo maleństwo chyba poszło już spać, ale wziął mnie jeszcze na badanie... Siedzę na tym fotelu, lekarz mnie bada i mówi:
-O koleżanko ja to bym Ci radził dziś już zostać w szpitalu:tak:
-Jak to w szpitalu? Po co?:szok:
-Bo ja coś czuję ,że w nocy i tak się spotkamy:-)
-Nie, nie ma mowy, ja się dobrze czuję, nic mi nie dolega, wracam do domu:wściekła/y:
-No dobrze, jak Pani uważa, ale w razie jak się w nocy nie spotkamy to zapraszam jutro do siebie do gabinetu zrobimy jeszcze USG...
W drodze do domu zaczęłam mieć bardzo delikatne skurcze ale w dość długim odstępie czasu, potem mi przeszło...
Sobota rano... Mąż w pracy, ubrałam siebie ,małego i zaprowadziłam go do babci męża, bo przecież nie wezmę go ze sobą do ginekologa:-D
Zostawiłam małego i sobie powoli poszłam na USG, lekarz oczywiście się śmieje ,że jednak nie przyszłam, zrobił mi USG i wręcza skierowanie do szpitala i mówi ,że tak czy siak mam się już dziś tam zgłosić bo to już mój termin...
Po wizycie poszłam najpierw do banku ,bo to przecież 10-ty dzień wypłaty, potem poszłam kupić wyprawkę do szpitala dla maleństwa... Co jakiś czas odczuwałam już bardzo, bardzo delikatne skurcze, oczywiście nic sobie z tego nie robiłam bo takie skurcze to ja prawie całą ciążę miałam... Kupiłam wszystko co miałam kupić i w drodze po małego kupiłam sobie jeszcze kebaba, był to mój pierwszy w życiu kebab na początku smakował mi bardzo, ale im dłużej go jadłam tym mniej mi on wchodził, na tyle ,że zaczęło mi jakoś dziwnie jeździć po żołądku, w końcu wywaliłam go w kosz...
Poszłam po małego, babcia mi mówi ,że może jednak małego zostawię i pojadę na ten szpital bo podejrzanie wyglądam, ale ja oczywiście uparta i mówię ,że go zabieram do domu bo nic mi nie jest, a z takimi skurczami to ja do nocy pochodzę przynajmniej:-D
W domu byliśmy ok 12-tej, skurcze dalej bardzo delikatne ale już dość częste, postanowiłam zadzwonić do męża... Rozmawiam z jego szefową i mówię jaka jest sytuacja, ta mi mówi ,że zaraz mu przekaże ,że ma iść do domu... Godzina prawie 12:45 ,a męża nie ma, skurcze nadal delikatne ale już co 3-4 minuty... Dzwonię jeszcze raz, szefowa zdziwiona bo myślała ,że mąż już dawno wyszedł, a do domu miał 5 minut drogi... Za kilka minut wpada zdyszany do domu i mówi ,że chłopaki mu przekazywali, ale ,że się śmiali jak to mówili to sądził ,że se jaja z niego robią, dopiero jak sama szefowa poszła mu przekazać to dopiero uwierzył:-D Oczywiście mąż już spanikowany:szok: i chciał dzwonić po taksówkę, mi się oczywiście nie spieszyło, myślę sobie kurcze takie skurcze to ja miałam z pierwszym synem dopiero na początku ,a później dopiero się zaczęło i poród trwał kilka godzin, to po co ja mam się tak spieszyć:-D Ale że skurcze miałam już co 2-3 minuty to kazałam mu jednak zadzwonić, nim ubrałam siebie i małego to taxi już była... Ok 13:15 byliśmy już w szpitalu... W rejestracji siedzą sobie trzy panie, czytają jakąś gazetę i piją kawę, pada pytanie:
-Co się stało?
-no wydaje mi się ,że będę rodzić,bo mam delikatne skurcz, a nawet jeśli nie to mam skierowanie od lekarza ,że dziś mam się już położyć...
Wzięły skierowanie
-To proszę sobie usiąść i poczekać, na rodzącą raczej Pani nie wygląda...
12:23 przychodzi do mnie w końcu jedna z pań
-No to zapraszam na badanie:happy2:
Siedzę już na fotelu, Pani podchodzi do mnie bez pośpiechu ,zagląda mi między nogi oczy dostała wielkie:szok: i nagle krzyczy:
Dziewczyny dawać mi tu szybko łóżko!!
Zleciały się dwie Panie z rejestracji, ja wystraszona bo nie wiem co się dzieje:shocked2:, a one na mnie patrzą i się śmieją:-D
-Pani to już będzie rodzić:tak:
-Jak to rodzić? Przecież ja ma dopiero delikatne skurcze:szok:
W parę sekund znalazłam się na porodówce i słyszę
-no to przemy
-ale mi się nie chce przeć i się śmieję:-D
-no patrzcie ,przyjechała rodzić i się śmieje, ja poważnie mówię Pani rodzi proszę przeć bo widać główkę:-D
- ale mi się nie chce przeć, ja mam tylko delikatne skurcze:-D
Jedna zaczęła mnie delikatnie szczypać po brzuchu by wywołać skurcz i krzyczy
-Pani prze
mina mi zrzedła no i prę, patrzę między nogi ,a tam główkę widać i słyszę śmiechy
- patrzcie jak jej mina zrzedła:-D:-D
-no to przemy jeszcze raz, znowu delikatne szczypanie po brzuchu
Godzina 13:30 Jakub już na świecie, ważył 3580 i 54cm długi...
Na sali oczywiście pełno śmiechu, że nie zdążyli ani mnie ogolić, ani zapalić światła do porodu i nawet wezwać lekarza Ja się nawet nie zmęczyłam, nie czułam jakbym w ogóle urodziła, nawet makijaż mi się nie rozmazał, byłam w stanie od razu wstać i iść:-D A najlepszy ubaw miały wtedy gdy wzięły małego i poszły pokazać go mojemu mężowi, który dopiero zdążył ubrać małego i sam dopiero zakładał kurtkę, chciał zawieźć małego do babci i wrócić bo wiedział ile się męczyłam przy pierwszym porodzie bo przy nim był, teraz też miał być przy porodzie ale niestety nie zdążył:-D
Pani wychodzi na korytarz, podchodzi do niego i mówi:
-A oto Pański synek:happy2:
-nie to jakaś pomyłka, żona dopiero co tam weszła:szok::no:
-Pan K.... tak?
-no tak:tak:
-no to gratuluję to Pański synek:-D
Mąż ponoć mało co nie zemdlał z wrażenia:-D:-D
Ale się rozpisałam:sorry2:
Dodam tylko ,że przez te kilka godzin mały był już w kanałach rodnych ,a ze szpitala wyszliśmy dwa dni później i czułam się znakomicie, oczywiście dostałam zaproszenie za rok ,ale nie skorzystałam, minęło 10 lat, mam teraz termin na październik i mam nadzieję ,że ten poród też będzie taki:-D:-D
Pozdrawiam Was wszystkie i lekkiego porodu życzę:happy2::happy2:
 
Ostatnia edycja:
Do góry